- To, co się stało powoduje zgorszenie. To postawa, którą krytykujemy z ambon - mówił w "Kropce nad i" ksiądz Kazimierz Sowa o wypadku, jaki spowodował pod wpływem alkoholu bp Piotr Jarecki. Dodał też, że "nie ma sygnałów, by biskup miał zostać potraktowany ulgowo" i Kuria Warszawska poczeka na to, jakie zarzuty postawi mu policja.
W sobotę na skrzyżowaniu Wybrzeża Gdańskiego i ulicy Boleść w Warszawie samochód kierowany przez biskupa uderzył w latarnię. Nikomu nic się nie stało, a pijanego duchownego zatrzymała policja. W wydychanym powietrzu miał 2,6 promila. Odesłano go do domu, ale w niedzielę dostał już wezwanie do stawienia się w celu złożenia zeznań.
W poniedziałek przed południem bp Jarecki przeprosił za wypadek w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej archidiecezji warszawskiej.
Ks. Sowa, mówiąc o wypadku w TVN24 nie krył zdziwienia. - Pierwsza rzecz, jaką pomyślałem to było "jak ktoś tego biskupa wypuścił?" - mówił.
Zerowa wiarygodność, ulgi nie będzie?
Duchowny uznał, że w tej sytuacji "wiarygodność" wielu osób, ale przede wszystkim biskupa Piotra Jareckiego "jest - co tu ukrywać - mała". - Na pewno ta figura pijanego biskupa będzie "młócona" na prawo i lewo przez długi czas w mediach, w internecie - stwierdził.
Dodał, że to w pełni zrozumiałe, bo ksiądz sprawuje zawód podobnej ważności co lekarz czy policjant. - Problem w tej sytuacji polega na tym, że ten ktoś ma swoje miejsce w życiu publicznym.
Jego zdaniem "nie ma sygnału, by miała być zastosowana jakaś taryfa ulgowa" w przypadku biskupa i Kuria Warszawska daje w tej sytuacji pierwszeństwo policji, która przesłucha hierarchę we wtorek.
Ksiądz Sowa starał się jednak szukać pozytywów w tym wydarzeniu, w postawie samego duchownego. - Jestem zaskoczony 'in plus', że w dzisiejszym piśmie, wyjaśnieniu powiedział on wyraźnie o swojej chorobie alkoholowej - stwierdził.
Dodał, że "na Miodowej" (siedziba Kurii Warszawskiej - red.) na pewno nie będzie przyjemnie, ale być może ksiądz "nawet jako wielki grzesznik" będzie mógł wykonywać "pewne posługi".
Duchowny zauważył, że decyzji w sprawie kary dla duchownego nie wyda sam Benedykt XVI, a Kongregacja ds. Biskupów, która albo "zwolni go ze stanowiska", albo "zastosuje jakiś inny rodzaj kary".
Autor: adso//kdj / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24