- Krzyż w Sejmie powinien zostać, bo to jest symbol kulturowy i nikomu on nie przeszkadza nigdzie w Europie - stwierdził w "Faktach po Faktach" na antenie TVN24 prof. Władysław Bartoszewski. Jego zdaniem, nie można "ugiąć się przed awanturnictwem, które będzie przejściowe". Bartoszewski dodał, że na działania Janusza Palikota patrzy z "umiarkowaną łagodnością".
Awantura o krzyż w Sejmie - w opinii prof. Bartoszewskiego - ma charakter przejściowy. - Uważam, że państwo i światła jego część, w tym pedagodzy, historycy, nie mogą ugiąć się przed awanturnictwem, które będzie przejściowe - mówił profesor. - Wydaje mi się, że tu przyjdzie otrzeźwienie - podkreślił.
Bartoszewski, jak powiedział, nie widzi poważnego zagrożenia w osobie posła i przywódcy Ruchu Palikota - Janusza Palikota. - Jeżeli patrzę na symboliczne znaczenie kroków człowieka, który kiedyś sponsorował prawicowo-katolickie pismo, a dominikanie mnie błagali bym do tego pisma co jakiś czas coś napisał (chodzi o "Ozon" - red.), to ja na to patrzę z umiarkowaną łagodnością - ocenił prof. Bartoszewski.
O ekspertyzę w sprawie obecności krzyża na sali plenarnej izby zwróciła się do Biura Analiz Sejmowych marszałek Ewa Kopacz. Wcześniej wniosek o usunięcie krzyża złożył klub Ruchu Palikota. We wniosku Ruchu Palikota napisano, że krzyż w sali obrad Sejmu został umieszczony "sprzecznie z prawem". Z kolei posłowie PiS zgłosili projekt uchwały przypominającej o wartościach, które wyraża obecność krzyża w sali obrad Sejmu. W projekcie wyrażono sprzeciw wobec planów usunięcia krzyża z sali obrad.
"Klimat nie zachęca do świętowania"
Pytany o zamieszki 11 listopada, prof. Bartoszewski zauważył, że inne narody potrafią świętować razem i cieszyć się świętem wolności - np. Francuzi, Amerykanie itd. - Polski klimat i temperament nie bardzo nas zachęca do świętowania w listopadzie - stwierdził. Choć zaraz przyznał, że od kilku lat Sylwestra Polacy świętują razem na placach publicznych, mimo że z punktu widzenia klimatu jest jeszcze gorzej.
Wracając do Święta Niepodległości, stwierdził: - Diagnoza jest wspólna - nie ma poczucia tego, jakim wielkim dobrem jest państwo polskie, wszelkie inne różnice powinny być przeniesione na inną płaszczyznę, to jest droga, może to zrozumieją, ale potrzeba czasu - ocenił.
W wyniku starć z policją, do jakich doszło na warszawskich ulicach w dniu Święta Niepodległości, zatrzymano 210 osób, 40 policjantów zostało lekko rannych. Do szpitali przewiezionych zostało 29 osób, które odniosły obrażenia.
"Polska względną wyspą szczęścia"
Prof. Bartoszewski podzielił się również refleksją na temat kryzysu w Europie. - Ostatni kryzys przypomina mi wielki kryzys światowy, który przyszedł z Ameryki w latach 1929-31. Podobnie teraz – kryzys przyszedł z USA z powodu korupcji, głupoty i nadużyć w bankach amerykańskich - zauważył. Podkreślił, że w Europie można teraz zaobserwować objawy niepewności, frustracji i brak zaufania do klasy politycznej. - Ekonomiczna niepewność różnych ludzi w różnych krajach może być wykorzystywana, manipulowana politycznie i to zagraża pokojowi - dodał.
W jego opinii, kryzys polega na braku zaufania ludzi do rządzących. - To nie tylko polskie zjawisko - podkreślił profesor. Jak mówił, wszyscy przywódcy są zatroskani, tylko nie ma tego, kto by miał jasną receptę. - I wtedy szukamy tych, którzy mają największe możliwości, a takie mogłaby mieć koalicja niemiecko-francuska lub niemiecko-francusko-brytyjska z udziałem jednak Polski, która jest symbolem dla Europy, bo prowadzi teraz prezydencję UE - ocenił Bartoszewski.
- Polska pozostała jakąś względną wyspą szczęścia (choć dla Białorusi czy Ukrainy jest ona bezwzględną wyspą szczęścia). W Europie Zachodniej mówią: no, jak oni to zrobili; wysoko cenią naszych finansistów - mówił profesor.
Bartoszewski przekonywał, że Polska musi wykorzystać swoją obecność w UE, co - jak zauważył - dobrze zrozumiała już polska wieś, że "trzeba wykorzystywać ile się da z tego, co nam pomagają". - Ale coś musimy i dawać, dawać i wykorzystywać - radził profesor.
Według niego, Polska jest "na nienajgorszej drodze" na tle Europy. - Rządy stabilne, umiarkowane, możliwie mało demagogiczne i możliwie mało obiecujące – choć to im utrudnia życie – powinny być co jakiś czas przedkładane ponad wszelkie formy rządzenia skrajnego – prawego czy lewego - mówił doradca premiera. - Patrzę z umiarkowanym optymizmem na sytuację Polski - dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24