Intencją jest zbieranie materiałów, wpuszczanie ich w obieg opinii publicznej celem wywołania określonego nastawienia do danych osób. Na pewno celem nie jest ściganie przestępczości - powiedział w "Faktach po Faktach" były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztof Bondaryk. Odniósł się w ten sposób do opublikowania przez Centralne Biuro Antykorupcyjne materiałów w sprawie willi w Kazimierzu Dolnym, która miała rzekomo należeć do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich.
Centralne Biuro Antykorupcyjne, na podstawie decyzji Prokuratora Regionalnego w Katowicach, udostępniło we wtorek materiały ze śledztwa dotyczącego willi w Kazimierzu Dolnym, która miała rzekomo należeć do byłej pary prezydenckiej Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. To między innymi raport, protokoły przesłuchań i stenogramy rozmów telefonicznych. O ujawnienie materiałów wnioskował minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn ocenił, że materiały wskazują, że Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy byli faktycznymi właścicielami nieruchomości i to oni podejmowali najważniejsze decyzje dotyczące domu w Kazimierzu Dolnym. Była para prezydencka napisała w wydanym w środę oświadczeniu, że "raport CBA jest manipulacją".
"Na pewno celem nie jest ściganie przestępczości"
Krzysztof Bondaryk, szef ABW w latach 2008-2013 pytany w "Faktach po Faktach", czy to normalne, że opublikowano materiały ze śledztwa, odpowiedział: - Trudno powiedzieć, czy to jest normalne, ponieważ postępowanie CBA i prokuratury, która jak rozumiem, wyraziła na to zgodę, a także na selekcję materiałów pokazuje faktyczne intencje prowadzących to postępowanie.
Dodał, że chodzi o "zbieranie materiałów, później wpuszczanie ich do mediów, w obieg opinii publicznej celem wywołania określonego nastawienia do danych osób".
- To taka klasyczna operacja policyjno-medialna - ocenił. - Celem jest zebranie materiałów metodami policyjnymi, podsłuchem, inwigilacją, śledzeniem, po czym te materiały, które w sposób ściśle tajny się zbiera, upublicznia się w świetle kamer, by uzyskać efekt polityczny, by uzyskać efekt medialny, by wpłynąć na opinię publiczną. Taki jest cel tej operacji - wskazał Bondaryk.
Jego zdaniem, "na pewno celem nie jest postępowanie karne, ściganie przestępczości".
"W służbach PiS-owskich jest to normalne"
Powiedział, że "w służbach specjalnych, które powstały w III RP, byłoby to nienormalne, ale w służbach PiS-owskich jest to normalne". - To nie jest pierwszy przypadek, gdy Centralne Biuro Antykorupcyjne oficjalnie bądź nieoficjalnie przekazuje do mediów materiały zdobyte drogą bardzo inwazyjnych metod operacyjnych, czyli z podsłuchu, inwigilacji - zauważył.
- Tak jak dzisiaj nikogo nie interesuje, czy przestępstwo zostało dokonane w świetle przepisów karnych, czy można postawić zarzuty, a potem skierować sprawę do sądu. Nie. Te sprawy nigdy do sądu nie trafią, bo nie kwalifikują się do sądu - ocenił były szef ABW.
Dopytywany, o co chodzi w tej sprawie, odpowiedział, że "przede wszystkim o obronę Mariusza Kamińskiego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego jako osób, które są ideowe, kryształowe, uczciwe, przyzwoite".
- Myślę, że taka jest intencja. Natomiast, czy te materiały to potwierdzają? Nie sądzę - powiedział.
"Tego typu materiały nie są ujawniane"
Na uwagę, że w ujawnionych przez CBA dokumentach są dane wrażliwe, dotyczące prywatnych rozmów, Bondaryk powiedział, że "przepisy mówią wyraźnie, że tego typu materiały, które w żaden sposób nie mogą stanowić dowodu potencjalnego przestępstwa, nie są ujawniane, są generalnie niszczone po takiej operacji, po takim podsłuchu".
- W tym przypadku ani w aktach śledztwa czy materiałach dowodowych te dokumenty, te informacje nie powinny się znaleźć. One mogą być w materiałach operacyjnych, ale jako surówka. Przed obróbką do śledztwa powinny być usunięte - mówił były szef ABW. Natomiast, jak dodał, "nigdy nie powinny być ujawniane, bo nie wnoszą nic do śledztwa, nic do potwierdzenia bądź wykluczenia przestępstwa, natomiast stawiają osoby prywatne w niekorzystnym świetle.
- To nie jest metoda działań służb specjalnych czy policji. To jest natomiast metoda szeroko stosowana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, jak widać, pod takim kierownictwem, w takich czasach i dla celów wyłącznie politycznych - ocenił.
- Każde środowisko, każdą osobę można podsłuchać, można sfilmować. Można zebrać informacje, które mogą niekomfortowe czy wstydliwe, niekoniecznie przestępcze. I można je kolekcjonować. Natomiast nie jest to cel służb specjalnych - mówił Bondaryk.
Bondaryk: CBA powinno zostać zlikwidowane
Pytany, czy CBA powinno zostać zlikwidowane, Bondaryk powiedział, że "działania CBA za pierwszego rzadu PiS i obecnie nie nastrajają optymistycznie co do dalszych losów tej służby" - Liczba afer, która w środku tej służby się również zalęgła - nadużycia, kradzieże z funduszu operacyjnego, nadużycia władzy, przekraczanie uprawnień, preparowanie dokumentów - jest duża - dodał.
- Moim zdaniem ta służba powinna być zlikwidowana - przyznał.
- Pracownicy, funkcjonariusze powinni zostać poddani kwalifikacji i to kwalifikacji według prostych zasad, to znaczy zasady praworządności i przyzwoitości i zdecydować, czy mogą pracować dalej w policji czy służbach specjalnych. A zadania tej służby w dużej części wykonuje policja, organy skarbowe - dodał.
"Spowiedź agenta Tomka"
Agent Tomek, czyli Tomasz Kaczmarek, były funkcjonariusz Centralnego Biura Antykorupcyjnego w wyemitowanym pod koniec stycznia na antenie TVN24 reportażu "Superwizjera" oskarżył między innymi ówczesnego szefa CBA, dziś szefa MSWiA i ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego o to, że ten wywierał na niego naciski podczas operacji dotyczącej willi w Kazimierzu Dolnym, która miała rzekomo należeć do byłej pary prezydenckiej Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich.
ZOBACZ: Reportaż "Superwzjera" - "Spowiedź agenta Tomka" >>>
Ponowne śledztwo
W grudniu 2016 roku roku katowicka prokuratura regionalna podjęła - umorzone wcześniej przez katowicką prokuraturę apelacyjną, która nie dopatrzyła się przestępstwa - śledztwo dotyczące majątku byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i jego żony Jolanty. Dotąd nikomu nie postawiono zarzutów. Podejmując ponownie to postępowanie, prokuratura regionalna podawała, że zamierza przeprowadzić "szereg czynności procesowych", by wyjaśnić okoliczności nabycia i finansowania willi w Kazimierzu Dolnym.
27 stycznia rzecznik prasowy tej prokuratury informował, że śledczy wyłączyli materiał dowodowy, a prokuratura wszczęła postępowanie dotyczące składania przez świadka Tomasza Kaczmarka od lipca 2009 roku do 12 grudnia 2019 roku fałszywych zeznań w toku postępowań przygotowawczych prowadzonych w Prokuraturze Okręgowej Warszawa Praga i Prokuraturze Regionalnej w Katowicach. Rzecznik podał, że wyłączone dowody - w tym wielokrotne zeznania świadka Tomasza Kaczmarka - zostaną poddane "wnikliwej analizie w zestawieniu z pozostałym materiałem dowodowym" i "w zależności od ustaleń będą podjęte dalsze decyzje procesowe".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24