Polacy przestali w ostatnim czasie przestrzegać pewnych zapisów, które cały czas obowiązują - stwierdził w czwartek Mateusz Morawiecki. - Dlatego rządowy zespół zarządzania kryzysowego w sierpniu ponownie pewne rzeczy przeanalizuje - dodał szef rządu. Odniósł się w ten sposób do rozwoju epidemii COVID-19 w kraju i rosnącej od kilku dni liczby nowych zakażeń koronawirusem.
Od trzech dni nowe przypadki zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 przekraczają pół tysiąca. We wtorek odnotowano ich 502, w środę - 512, zaś w czwartek - 615. Czwartkowy bilans jest najwyższym od początku epidemii w kraju. Łącznie w Polsce od początku pandemii potwierdzono infekcję u 45 031 osób, spośród których 1 709 zmarło.
"Sytuacja jest inna niż kilka miesięcy temu"
Premier Mateusz Morawiecki w czwartek na konferencji prasowej mówił o rejestrowanym w ostatnich dniach wzroście zakażeń. Przekonywał, że "na szczęście sytuacja dzisiaj jest inna niż kilka miesięcy temu". - Po trosze nauczyliśmy się żyć z koronawirusem, mniej się boimy tej epidemii. To jest pierwsza rzecz, która jest ważna i z jednej strony dobra, ale z drugiej strony ona rzeczywiście rodzi pewne ryzyka - mówił.
Zauważył, że "dzisiaj mamy bardzo dużo nowych zakażeń". - Wiąże się to z tym, że Polacy przestali w ostatnim czasie przestrzegać pewnych zapisów, które cały czas obowiązują. Dlatego rządowy zespół zarządzania kryzysowego w sierpniu ponownie pewne rzeczy przeanalizuje - oświadczył Morawiecki.
Dodał, że chce zwrócić uwagę na kilka kwestii.
- Po pierwsze, te przepisy, rygory, obostrzenia, które obowiązują, powinny być ściśle przestrzegane. Na przykład odpowiedzieliśmy na początku czerwca na apel, nie przesadzę, jak powiem tysięcy osób, dotyczący organizacji wesel. (...) Okazuje się, po zbadaniu przez Głównego Inspektora Sanitarnego, że to jest jedno z głównych źródeł rozprzestrzeniania się wirusa. Więc ten limit osób, który nie jest przestrzegany, musi być przestrzegany. Muszą być przestrzegane te zapisy, które dzisiaj obowiązują - przekonywał premier.
Nowe metody radzenia sobie z koronawirusem
Zaznaczył, że "obecnie cały czas nie mamy jeszcze od Głównego Inspektora Sanitarnego, z Ministerstwa Zdrowia, zestawu nowych obostrzeń, zaleceń, czy powrotu do jakichś poprzednich". - Ale nie jest wykluczone, że jeżeli ta sytuacja będzie się pogarszać, to trzeba będzie dalej ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa - dodał.
Jak mówił szef rządu, "dyskutując ten problem na Radzie Europejskiej staramy się wypracować rozwiązania, które z jednej strony będą chroniły, będą restrykcyjne, ale z drugiej strony nie będą ograniczały działalności gospodarczej w takim zakresie, jak te obostrzenia, które były wdrożone w kwietniu czy w maju". - Żeby nie doszło do lockdownu, zamknięcia gospodarki, jakie miało miejsce w poprzednim okresie. Wypracowujemy nowe metody radzenia sobie z koronawirusem od strony gospodarczej i od strony epidemicznej, medycznej również - zapewniał.
- Teraz mogę zaapelować, żeby trzymać się tych reguł, które są. Bo to rozprzężenie może być w jakimś stopniu niepokojące - dodał. Premier Morawiecki zaznaczył, że "jeszcze na ten moment nie mamy żadnych konkretnych nowych zaleceń, ale bardzo prosimy, żeby się trzymać tych, które są, których zresztą należy przestrzegać".
"Nie sposób przewidzieć, co będzie za miesiąc"
Szef rządu podkreślił, że w Polsce liczba miejsc w szpitalach jednoimiennych oraz liczba dostępnych respiratorów musi być odpowiednio wysoka, "żeby zabezpieczyć potrzeby nowych pacjentów, nowych chorych". - Ta proporcja jest dla Polaków bezpieczna. Mamy około 25 procent łóżek zajętych, a w przypadku respiratorów jest to współczynnik jeszcze mniejszy, dwa tygodnie temu było to poniżej 15 procent, a więc jesteśmy bezpieczni - przekonywał.
Zastrzegł jednocześnie, że "sytuacja epidemiczna ewoluuje, nie sposób przewiedzieć tego, co będzie za miesiąc". - Niektórzy namawiają nas do tego, żebyśmy już dzisiaj dokonali kolejnego lockdownu, kolejnego zamknięcia gospodarki. Ja chcę tego unikać, bo wiem jak bardzo mocno poturbowana została gospodarka polska - mówił premier.
Uznał, że "być może wtedy będzie mniej zachorowań i o ileś mniej zgonów w obszarze czy w związku z koronawirusem, ale pojawią się zgony związane z niewłaściwym leczeniem w innych obszarach". - Ponieważ zamknięcie gospodarki, które dotyczy w jakimś stopniu służby zdrowia, jest groźne dla całej gospodarki - argumentował Morawiecki.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP