Rosjanie nie chcą ujawnić prawdy o taśmach z wieży z kontroli lotów w Smoleńsku - były polski akredytowany przy MAK Edmund Klich podtrzymał swoje zarzuty po środowej konferencji MAK. Zwraca przy tym uwagę na mętne - jego zdaniem - tłumaczenia. Przedstawiciele MAK przyznali co prawda, że jest taśma rejestrująca pracę wieży kontroli lotów w Smoleńsku, ale nie zachował się żaden zapis. Według Rosjan, stało się tak dlatego, że uszkodzone zostały przewody pomiędzy kamerą a magnetowidem.
- Najpierw mówiono nam, że taśma jest w prokuraturze, potem że na taśmie nic nie ma, bo się zacięła, a kontroler mówił na zeznaniach, że taśmę uruchamiał przed zaczęciem lotu i wszystko było sprawne - powiedział Klich.
I dodał: - Myślę, że to jest cały ciąg zdarzeń kierownika systemu lądowania, który jest niewyjaśniony do końca przez Rosjan, a myśmy nie mogli tego wyjaśnić, bo nie mieliśmy nagrań. Rosjanie nie dopuścili nas także 15 kwietnia do obserwacji oblotu. I nie tak, jak mówił Morozow, że chcieliśmy być w samolocie, prawda była taka, że chcieliśmy obserwować ekrany na ziemi. Nie pozwolono nam. W związku z tym widać, że są tu pewne nieścisłości i Rosjanie nie chcą pokazać nam o tym prawdy.
MAK: Nie ma taśm
Według Klicha oznacza to, że Rosjanie chcą ukryć "nieudolne działanie kontrolerów na wieży w Smoleńsku, czy też systemów nawigacyjnych lotniska". Polska bowiem nigdy nie otrzymała taśm z wieży rosyjskiego lotniska.
Dlaczego taśmy z wieży w Smoleńsku są tak ważne (10 kwietnia 2010 roku na lotnisku w Smoleńsku pracowało kilkanaście urządzeń radiotechnicznych: magnetofony, przystawki fotograficzne oraz zestaw wideo z kamerą)?
Polska komisja uważa, że do tragedii przyczyniło się przekazywanie załodze przez kierownika strefy lądowania informacji o prawidłowym położeniu samolotu względem lotniska, ścieżki schodzenia i kursu. Według komisji Millera mogło to utwierdzać załogę w przekonaniu o prawidłowym podchodzeniu do lądowania, "gdy w rzeczywistości samolot znajdował się poza strefą dopuszczalnych odchyleń".
Natomiast MAK w swoim raporcie wielokrotnie stwierdza, że odchylenia kursu od ścieżki mieściły się w dopuszczalnych granicach. Szef MSWiA, przewodniczący polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską Jerzy Miller powiedział w "Faktach po Faktach", że trzeba przeanalizować, co się stało z taśmą z wieży w Smoleńsku.
"Raporty tak samo ważne"
Klich odniósł się też do słów szefa komisji technicznej MAK Aleksieja Morozowa, który stwierdził, że raport MAK jest ostateczny, i obowiązujący na arenie międzynarodowej, a raport komisji Jerzego Millera jest dokumentem wewnętrznym, MAK też działał niezależnie.
- Według mojej oceny raport polski jest tak samo ważny jak raport MAK - powiedział Kllich. I dodał, że przyjęto tylko procedurę wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, ale nie aneks 13. konwencji chicagowskiej. - Wtedy byłaby możliwość odwołania - zaznaczył.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24