Zanim w studiu stawili się kandydaci, przedstawiciele ich sztabów osobiście sprawdzali każdy, nawet najmniejszy element scenografii. Potem było trochę zaskoczeń i tajemniczych powrotów. Wszystko w obiektywie "Polski i Świata".
Zaczęło się od wątpliwości. Najwięcej budziły krzesła. Że obrotowe, za niskie, a kandydat nie będzie w nich czuł się wygodnie. - A nie możemy podłożyć poduszki? - proponowała Małgorzata Kidawa-Błońska, rzeczniczka sztabu Bronisława Komorowskiego. PiS zamiast na poduszki postawił na Adama Bielana. Ten usiadł na krześle i na chwilę wcielił się w rolę Jarosława Kaczyńskiego. Błońska martwiła z kolei o obrotowość mebla. - Założymy dwie opaski i nie będzie się kręcił - obiecał jeden z techników. - Udało się wszystko uspokoić - powie później posłanka PO.
W centrum sztabu
Po sztabowcach przyszedł czas na dziennikarzy, którzy tak jak podczas I debaty zadawali po trzy pytanie w trzech turach. Przed rozpoczęciem debaty dostali dokładne wskazówki, jak siedzieć i w jakiej kolejności zadawać pytania.
Kandydaci zaskoczyli - pierwszy w siedzibie TVP pojawił się Jarosław Kaczyński, odwrotnie niż w niedzielę. Chwilę później do telewizji wszedł Bronisław Komorowski z niebieską teczką w ręku. Zmienili się towarzysze - Jacka Rostowskiego zastąpiła Ewa Kopacz, a w sztabie PiS pojawił się dawno niewidziany Jacek Kurski. Sztabowcy zasiedli w jednej sali. Od razu było widać kto rządzi w poszczególnych sztabach - w samym centrum zasiedli Sławomir Nowak i Joanna Kluzik-Rostkowska.
Chociaż debata ich połączyła, po zakończeniu każdy obstawiał przy swoim kandydacie. Kto miał rację? Odpowiedź 4 lipca wieczorem.
ZOBACZ JAK WYGLĄDAŁA PIERWSZA DEBATA PREZYDENCKA Wszystko o wyborach: www.tvn24.pl/wybory2010
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24