Prokuratura żąda trzymiesiecznego aresztu zapobiegawczego dla maszynisty pociągu Warszawa-Katowice, który w piątek wykoleił się w Babach k. Piotrkowa Trybunalskiego. Dziś mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania katastrofy kolejowej. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu.
Zarzut dla maszynisty - spowodowanie katastrofy kolejowej. maszynista
42-latek odmówił składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania prokuratora. Zgodził się tylko odpowiadać na pytania swojego obrońcy. Wyjaśnił, że naciskał na hamulec i próbował zatrzymać pociąg. Temu zaprzeczają jednak wstępne badania śledczych i odczyty z rejestratora z lokomotywy pociągu, który po katastrofie został zabezpieczony.
Maszyniście grozi do 12 lat
Prokurator przedstawił Tomaszowi G. zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu kolejowym, której następstwem była śmierć jednej osoby oraz doznanie obrażeń ciała różnego stopnia przez szereg innych osób. Jak powiedział rzecznik piotrkowskiej prokuratury okręgowej Witold Błaszczyk, mężczyźnie grozi za kara od 2 do 12 lat więzienia.
Sam maszynista nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów.
W niedzielę po południu prokuratura skierowała do sądu wniosek o aresztowanie maszynisty na trzy miesiące. Śledczy motywują swój wniosek wysoką karą - do 12 lat więzienia - grożącą podejrzanemu oraz obawą matactwa z jego strony. Sąd ma rozpoznać wniosek w poniedziałek o 9 rano (ma na to 24 godziny).
Za szybko
Z nieoficjalnych informacji wynika ponadto, że z zapisów rozmów między maszynistą a pracownikiem nastawni wynika, że Tomasz G. powiedział iż wydarzyła się katastrofa i przyznał, że jechał zbyt szybko.
Maszynista mógł także nie zauważyć oznakowania, które miało informować go o ograniczeniu prędkości. Prokuratura oficjalnie nie potwierdza jednak tych wiadomości.
Z kolei już wiadomo, że sygnalizacja świetlna na rozjeździe działała prawidłowo (przed wjazdem na rozjazd są dwa sygnalizatory).
Naprawiają
Śledczy przyznają, że jedną z przyczyn wypadku mogła być właśnie nadmierna prędkość, z jaką pociąg wjechał na rozjazd. Urządzenia w lokomotywie zarejestrowały, że przed wypadnięciem z torów skład jechał z prędkością 118 km/h, a ograniczenie prędkości w tym miejscu wynosi 40 km/h. Prokuratura wciąż analizuje też inne możliwe przyczyny tej katastrofy m.in. wadę materiałową i technologiczną torowiska, wadę urządzenia rozjazdowego, które miało zmienić tor poruszania się pociągu czy niesprawność mechanizmów elektrowozu.
- To zawodowy maszynista, doskonale znał wszelką sygnalizację, zasady ruchu, więc tutaj nie można jakąkolwiek nieznajomością, czegokolwiek usprawiedliwiać - ocenił rzecznik PKP PLK.
Najprawdopodobniej dopiero dziś wieczorem kolejarze przywrócą ruch pociągów na stacji w Babach. Od rana na trasie trwają prace związane z naprawą sieci trakcyjnej zerwanej podczas katastrofy oraz torowiska. Po bokach trasy ekipy remontowe montują słupy, które umożliwią poprowadzenie sieci. Jak poinformował w sobotę wieczorem rzecznik PKP PLK Krzysztof Łańcucki, początkowo planowano, że w niedzielę przed południem w miejscu wypadku ruch zostanie wznowiony jednym torem za pomocą lokomotyw spalinowych.
Jednak w związku ze spodziewaną dużą liczbą pociągów w kierunku Częstochowy (w związku z poniedziałkowymi jasnogórskimi uroczystościami święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny) postanowiono, że ruch zostanie wznowiony dopiero w niedzielę wieczorem po naprawieniu trakcji elektrycznej.
Do tego czasu pociągi nadal będą jeździć objazdami. - Umożliwi to obsługę wzmożonego ruchu pociągów jednym torem w miejscu wypadku w kierunku Częstochowy. W innym przypadku ruch pociągów spalinowych utrudniałby naprawę sieci trakcyjnej - powiedział Łańcucki.
Na odcinku Moszczenica - Baby, nastąpiło wydłużenie trasy przejazdu pociągów wahadłowych kursujących z kierunku Częstochowy. Obecnie pociągi te kursują na trasie Częstochowa - Baby - Częstochowa. Na pozostałym odcinku do Koluszek sytuacja pozostaje bez zmian. Do odwołania wszystkie pociągi dalekobieżne jadące pomiędzy Koluszkami a Częstochową (w obu kierunkach) kierowane są drogą okrężną przez Łódź Widzew, Zduńską Wolę, Magistralę Węglową, Chorzew Siemkowice. Pociągi dalekobieżne jadące z kierunku Gdyni i Bydgoszczy kierowane są z pominięciem stacji Łódź Widzew, Koluszki, Piotrków Trybunalski, Radomsko, przez Zduńską Wolę, Magistralę Węglową i Chorzew Siemkowice.
Tragiczny wypadek, trudna akcja
W sobotę w nocy kolejarze przy pomocy dwóch ciężkich pociągów ratunkowych i dźwigu postawili na tory i usunęli z torowiska trzy wagony i lokomotywę z wykolejonego składu. Przewrócony wagon został odciągnięty na nasyp i na razie nie będzie stawiany na tory, nie wiadomo czy będzie nadawał się do użytku.
Do wypadku pociągu pasażerskiego TLK relacji Warszawa Wschodnia - Katowice o numerze 14101 doszło w piątek ok. godz. 16.15. Wykoleiła się lokomotywa i cztery wagony. Lokomotywa uderzyła w nasyp. Jeden z wagonów wypadł z torów i przewrócił się. W wyniku wypadku zginęła jedna osoba - 52-letni mieszkaniec Częstochowy, a 81 osób zostało poszkodowanych.
Jak poinformowało w niedzielę Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Łodzi w szpitalach pozostają obecnie 22 osoby. Pozostali po udzieleniu pomocy medycznej opuścili już szpitale. Sześć osób jest po zabiegach i operacjach m.in. kończyn, kręgosłupa czy głowy. Najbardziej poszkodowani znajdują się w szpitalach w Końskich, Sosnowcu, Piotrkowie Trybunalskim oraz szpitalach im. Kopernika i im. WAM w Łodzi. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
PKP Intercity poinformowało, że rodziny, które chciałyby pojechać do bliskiego znajdującego się w szpitalu mogą skorzystać z darmowego przejazdu pociągiem. Wystarczy, że zgłoszą taką potrzebę na jeden z podanych numerów telefonów: 19 757- tylko ze stacjonarnych 0 801 022 007 - dla użytkowników telefonów stacjonarnych + 48 42 20 55 007 - dla użytkowników telefonów komórkowych 00 48 22 511 60 03 - dla osób dzwoniących z zagranicy telefony
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24