Nigdy nie widziały światła dziennego, poruszają się na przestrzeni wielkości kartki papieru formatu A-4, do tego karmione są przemysłowo. - Jemy jajka od nieszczęśliwych kur - alarmuje "Rzeczpospolita".
Pamela Anderson broni nieszczęśliwych kur
O los kur od lat walczą organizacje praw człowieka w krajach starej Europy. O ich uwolnienie z "kurzych obozów koncentracyjnych" wojowała nawet Pamela Anderson. Akcje przynoszą pierwsze efekty - w Wielkiej Brytanii już ponad połowę sprzedawanych jaj znoszą szczęśliwe kury. Od kilku lat firmom, które wycofały z oferty jaja od kur z klatek, przyznawana jest Nagroda Dobrych Jaj.
W poprawę losu kur włączyły się też niemieckie władze. Po akcji "Precz z kurami w klatkach" o cztery lata przyspieszono wejście w życie unijnych przepisów, zgodnie z którymi kury muszą mieć więcej miejsca. W całej Unii, w tym Polsce, przepisy wejdą w życie dopiero w 2012 roku.
Tajemnicze cyferki
Już teraz producentów obowiązują jednolite normy dotyczące oznakowania jaj. Pierwsza cyfra kodu na opakowaniu mówi o metodzie chowu. I tak: 3 oznacza chów klatkowy, 2 - ściółkowy, 1- jaja od kur z wolnego wybiegu.
Literka symbolizuje kraj pochodzenia a za nią jest weterynaryjny numer identyfikacyjny fermy.
Lepsze, ale droższe
Co najmniej dziewięć na dziesięć sprzedawanych w Polsce jaj pochodzi z chowu klatkowego. Ponad 7 proc. znoszą kury z chowu ściółkowego a tylko niewiele ponad 0,2 proc. kury żyjące na wolnym wybiegu i chowu ekologicznego. Szanse na to, że wzrośnie popyt na te ostatnie są jednak niewielki. Powód to przede wszystkim cena. Różnica jest znacząca, bo za jajko z chowu klatkowego płacimy około 35 groszy, a "ekologiczne" w Warszawie kosztuje już ponad złotówkę. Zaobserwować można jednak niewielką zmianę w koszyku polskiego klienta hipermarketu. Trzy razy częściej niż jeszcze trzy lata temu sięgamy po jajka ściółkowe.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24