Lech Wałęsa nadal nie szczędzi Lechowi Kaczyńskiemu gorzkich słów w sprawie wspólnych obchodów 30. rocznicy powstania Solidarności. - Jeśli L. Kaczyński myśli o porozumieniu, to musi działać od razu, a nie grać w naiwną grę przed kampanią prezydencką - powiedział w programie "Fakty po Faktach". Zastrzegł, że jeśli przyszłoroczna rocznica ma być świętowana wspólnie, to trzeba ustalić jej przebieg, bo inaczej L. Kaczyński wykorzysta ją jako polityczną zagrywkę. - A nie ze mną te numery - dodał.
Nie chciałbym, żeby wygrywał wykorzystując do tego mnie. Nie ze mną te numery WAŁEK
(W Solidarności) się nie liczył. Siedział grzecznie pod miotłą, był takim "przynieś, podaj, pozamiataj". Ale czas robi swoje, w okresie wielkich reform postawił na populizm i demagogię i na tym jedzie. Dlatego nie ma najmniejszych szans na drugą kadencję wałek
"Jak mu zamruczę, to się nie pozbiera"
Swoje zdanie podtrzymuje bez względu na wszystko. Jak uważa, L.Kaczyński zapomniał, że przed 30. rocznicą jest jeszcze 29., a obchody tej "okrągłej" to "naiwna gra". - Kiedy za rok zacznie się kampania wyborcza (przed wyborami prezydenckimi - red.), to (L. Kaczyński - red.) zbierze nas pod pomnikiem, ustawi paru swoich ludzi, żeby mruczeli, tak jak na Powązkach. Dlatego musimy wcześniej ustalić, żeby nie było żadnego mruczanda, bo jak ja mu zamruczę, to się nie pozbiera - mówił wzburzony Wałęsa.
Jak dodał, gest Lecha Kaczyńskiego to polityczna zagrywka, w dodatku "dziecinna". - Nie chciałbym, żeby wygrywał wykorzystując do tego mnie. Nie ze mną te numery. Chciałbym, aby święte miejsca były dalekie od takich zachowań - stwierdził.
Przeprosiny albo rozprawa
Na temat samego pojednania z Lechem Kaczyńskim Wałęsa również ma wyrobione zdanie. Stwierdził, że od dawna czeka na gest porozumienia, ale do tego potrzebne są albo przeprosiny, albo rozprawa w sądzie. - Trzeba rozliczyć tamten okres, bo prezydent Kaczyński powinien przeprosić za pomówienia i ubliżanie mi. Albo żądam przeproszenia - i wtedy wybaczam, albo sprawy sądowej, w której udowodnię swoje racje - zaznaczył.
Ocenił również, że Lech Kaczyński w Solidarności się nie liczył. - Siedział grzecznie pod miotłą, był takim "przynieś, podaj, pozamiataj" - stwierdził. - Ale czas robi swoje, w okresie wielkich reform postawił na populizm i demagogię i na tym jedzie. Dlatego nie ma najmniejszych szans na drugą kadencję - dodał.
Pojednania - sprawa niełatwa
Odnosząc się do kwestii pojednania, Lech Wałęsa przypomniał również sprawę porozumienia z Aleksandrem Kwaśniewskim. Podkreślił, że do zgody nie doszłoby, gdyby nie mediacja hierarchów kościelnych. - Na pojednanie nalegał Ojciec Święty i Kościół. Uprosili mnie, przedstawili argumenty nie do odrzucenia. Pod tym naciskiem musiałem się ugiąć, i się ugiąłem - powiedział b. prezydent. Zaznaczył jednak, że bez mediacji Kościoła do zgody nigdy by nie doszło.
"Matki się nie sprzedaje"
Przyznał również, że według niego rocznica powstania Solidarności powinna być świętem państwowym. Nie krył też, że trudno pogodzić mu się z tym, iż Stocznia Gdańska, kolebka "S", jest w rękach ukraińskich.
- Matki się nigdy nie sprzedaje, za żadną cenę - mówił. Jego zdaniem, jeśli można sprzedać stocznię, to można i Sejm. - Wprowadza złe przepisy, dlaczego więc go nie sprzedać? - ironizował.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24