Gen. Marek Dukaczewski nie ma wątpliwości, że szyfrant Stefan Zielonka mógł być "ewakuowany przez obcy wywiad". - Nie chciałem dopuszczać myśli o tym najgorszym wariancie. Ale przemawia za nim wiele czynników - przyznał w TVN24. Jak zaznaczył, "gdybym jako szef służb miał wydać polecenie zwerbowania pracownika obcych służb, to na pewno byłby to szyfrant i pracownik operacyjny".
Sobotni "Dziennik" ujawnił, że w sprawie zaginięcia chorążego Zielonki dziś policja za najbardziej prawdopodobny uznaje wariant wywiezienia go za granicę przez obce służby. Gazeta napisała, że według ustaleń śledczych szyfrant, tuż przed tajemniczym zniknięciem, zabrał z domu swoje najcenniejsze rzeczy osobiste. Nie chodzi jednak o paszport, czy inne dokumenty, ale np. pamiątki, do których był bardzo przywiązany.
"Był sfrustrowany"
Zdaniem b. szefa Wojskowych Służb Informacyjnych Marka Dukaczewskiego ten fakt może być kluczowy, bo świadczy o tym, że szyfrant - gdyby decydował się na wyjazd za granicę - "musiał liczyć na czyjąś pomoc". Generał Dukaczewski przyznaje, że z informacji policji wynika, że "wariant ewakuacji przez obce służby" rzeczywiście traktowany jest najpoważniej. - Zakładany był jednak od samego początku i dlatego jestem przekonany, że służby musiały podjąć w tym celu jakieś działania - mówił Dukaczewski w TVN24.
Generał zaznacza, że chorąży Zielonka nie był trudnym celem do zwerbowania. - Sytuacja, w jakiej znalazł się szyfrant Zielonka, oraz wielu żołnierzy WSI w związku z likwidacją tej instytucji, spowodowała utworzenie swojego rodzaju bazy werbunkowej dla obcych służb. Na rynku pojawiło się bowiem bardzo wielu sfrustrowanych, rozczarowanych ludzi - tłumaczył.
"Zwerbowałbym właśnie szyfranta"
Dukaczewski zaznaczał, że Zielonka miał problemy w pracy, bo jako b. pracownik WSI nie mógł liczyć na przyjazne traktowanie. - Należał do tych sfrustrowanych pracowników. (...) Z informacji, które posiadam wynika, że był w momencie bardzo trudnym dla żołnierza - przed podjęciem decyzji o odejściu na emeryturę. Chciał mieć dobre warunki tego przejścia. Nie pracował na etacie, a był zdolny i sumienny. Jeśli nie mógł realizować się zawodowo a jeszcze ograniczono mu możliwości zarobkowania poprzez obcięcie uposażenia, to mogło to przelać ostatecznie czarę goryczy - oceniał.
Sprawa Zielonki martwi Dukaczewskiego, bo odsłania, że przy likwidacji WSI być może popełniono błędy, za które "jeszcze długo będziemy musieli płacić". - Mam nadzieję, że likwidując te służby osoby za to odpowiedzialne brały to pod uwagę - podkreślał.
Były szef WSI obrazowo tłumaczył też, czy szyfrant Zielonka mógł być łakomym kąskiem dla obcych wywiadów: - Gdybym jako szef służb miał wydać polecenie zwerbowania pracownika obcych służb, to na pewno byłby to szyfrant i pracownik operacyjny - przyznał.
Zniknął bez śladu
Chorąży Stefan Zielonka wyszedł z domu w pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych. Kilka dni później jego zaginięcie zgłosiła policji jego żona. Jak donosiła prasa, przełożeni szyfranta przez dwa tygodnie nie wiedzieli o zaginięciu człowieka, który dysponował tak niebezpieczną wiedzą. Służba Wywiadu Wojskowego zaprzecza tym doniesieniom.
Źródło: TVN24, Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24