Jak werbowano agenta i jak udawało się bezpiecznie wykręcić od kooperacji z SB - Instytut Pamięci Narodowej nie zapomina o tych, którzy w czasach PRL odmówili tajnej współpracy. Tym, którzy "przechytrzyli bezpiekę", poświęcony jest lipcowy numer "Biuletynu IPN".
W najnowszym numerze swego miesięcznika IPN publikuje m.in. rozmowę z historykiem Wojciechem Frazikiem. Według niego, sprawę agentury należy ujmować indywidualnie, a nie statystycznie. - Każdy przypadek - mimo swej typowości - jest inny; bo los każdego człowieka jest inny - uważa.
- Znajdujemy przykłady każdego typu postawy: od spektakularnych podłości do ludzi, którzy zachowali się heroicznie, od takich, którzy nic nie ryzykując, ześwinili się, do osób, które wiele ryzykując, przechytrzyły bezpiekę - wskazuje historyk.
W większości wypadków odmowa była równoznaczna z podpisaniem na siebie wyroku kilku, kilkunastu lat więzienia, a w skrajnych wypadkach kary śmierci. Wojciech Frazik, historyk IPN
Frazik podkreślił, że w czasach bezpośrednio po wojnie - do 1953 r. - bardzo trudno było odmówić współpracy z UB czy Informacją Wojskową. - W większości wypadków odmowa była równoznaczna z podpisaniem na siebie wyroku kilku, kilkunastu lat więzienia, a w skrajnych wypadkach kary śmierci - powiedział. Dodał, że niewiele osób decydowało się na odmowę wprost, charakterystyczna była zaś odmowa pośrednia: w wyniku szantażu zgadzano się na współpracę, a następnie jej nie podejmowano.
Jako "bardzo skuteczną" metodę wyrwania się z kręgu współpracy historyk opisał sytuację, gdy oficerowi prowadzącemu mówiono, że sprawę ujawniło się na spowiedzi księdzu, który odpowiedział, iż to jest niemoralne. - To było niesprawdzalne, a jednocześnie bezpieka obawiała się, że agent jest zdekonspirowany i zrywała współpracę - wyjaśnił Frazik.
Jak odrzucić propozycję nie do odrzucenia
Inny historyk IPN Filip Musiał podkreślił w "Biuletynie", że w latach sześćdziesiątych konsekwencje odmowy były już niewielkie. W latach siedemdziesiątych natomiast bezpieka do werbunku używała zachęty materialnej. Zaczęła też stosować politykę paszportową.
Zdaniem historyka, w epoce Gierka stosunkowo najłatwiej było odmówić współpracy, zwłaszcza po 1976 r., kiedy nielegalna, ale jawna opozycja zaczęła informować, jak unikać werbunku.
Rolę taką pełniła wydana w "drugim obiegu" słynna instrukcja pt. "Obywatel a Służba Bezpieczeństwa" z 1977 r., której głównym autorem był mec. Jan Olszewski.
Musiał ocenił, że atmosfera "karnawału Solidarności" lat 1980-1981 sprawiała, że odrzucenie propozycji współpracy mogło być łatwiejsze, bo werbowany "mógł mieć świadomość, że po zakończeniu rozmowy nie zostanie z problemem sam, ale może liczyć na pomoc".
Z kolei w stanie wojennym powrócił werbunek za pomocą "twardego szantażu" i zastraszenia. Musiał podkreślał, że realia stanu wojennego powodowały, że konsekwencje odmowy współpracy znowu - jak tuż po wojnie - mogły stać się bardzo dotkliwe.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24