Choć rząd kupił 23 nowoczesne śmigłowce dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, to te nowoczesne maszyny przystosowane do lotów w nocy i mgle nie mają gdzie lądować - alarmuje "Rzeczpospolita".
Wymóg posiadania całodobowego lądowiska przy Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych określa rozporządzenie ministra zdrowia z 2007 r. Zapisano w nim, że czas transportu osób w ciężkim stanie może wynosić maksymalnie pięć minut od wylądowania śmigłowca. Lądowisko takie musi mieć też akredytację Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
- W Warszawie jako jedyny spełnia te wymagania Szpital AM przy ul. Banacha (lądowisko na parkingu), choć nie ma SOR – alarmuje na łamach "Rzeczpospolitej" ekspert lotniczy Małgorzata Pasek. W Poznaniu np. nie ma żadnego lądowisk z akredytacją ULC.
Lądowisk jest jak na lekarstwo, a w każdym województwie powinny być trzy - cztery profesjonalne lądowiska dla eurocopterów. Niestety jest inaczej - dlatego nocne dyżury, jakie mają się zacząć w 2011 r., obejmą tylko Warszawę i Wrocław.
Wyjściem lądowiska wyniesione
W Warszawie śmigłowce LPR lądują w parkach, na ulicy lub parkingu. Chodzi bowiem o to, by śmigłowiec z ciężko chorym pacjentem dotarł jak najbliżej oddziału ratunkowego. Pomysłem na rozwiązanie problemu są lądowiska wyniesione - czyli znajdujące się na dachach budynków.
Nie jest wykluczone, że w awaryjnych przypadkach śmigłowce będą lądowały w stolicy na dachu 30-piętrowego wieżowca, należącego do niedawna do TP SA. Lądowisko to jest doskonale wyposażone m.in. w systemy nawigacyjne, ale wciąż stara się na akredytację ULC.
Budowa naziemnego całodobowego lądowiska kosztuje co najmniej 3 mln zł. Zdaniem resortu zdrowia o ich budowę powinny zadbać szpitale i samorządy.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org