Pielęgniarki okupujące w czerwcu 2007 r. kancelarię premiera miały z niej zostać usunięte siłą i wywiezione do prokuratury. Tam miały usłyszeć zarzut naruszenia miru domowego - informuje "Gazeta Wyborcza".
Gazeta powołuje się na dwa niezależne źródła. Informator "GW" z Prokuratury Krajowej relacjonuje, że dwaj prokuratorzy okręgowi jednego dnia zostali w pracy do późna w nocy; mieli czekać, aż policja przywiezie pielęgniarki. Według drugiego informatora, na "rozwiązanie siłowe" naciskali ówczesny szef policji Konrad Kornatowski i b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek. A minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro "miał się wahać".
Według dziennika zaplanowana na 23 czerwca akcja nie wypaliła, bo sprzeciwiła się jej ówczesna szefowa prokuratury apelacyjnej Marzena Kowalska. Zagroziła, że nie pozwoli mieszać w to prokuratorów. Wtedy wątpliwości miał też nabrać Ziobro.
Gdy Kowalska się zbuntowała, pojawił się pomysł by postawić pielęgniarkom zarzuty z kodeksu wykroczeń i bez udziału prokuratury. Jednak i ten pomysł upadł, a dyżurujący prokuratorzy zostali odesłani do domu.
Według "GW", Kaczmarek wskazuje jako autora planu Przemysława Gosiewskiego (był wtedy szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów). Podobnie twierdzi Konrad Kornatowski. Gosiewski zaprzecza: - Premier, a ja za nim, byliśmy przeciwko rozwiązaniom siłowym - powiedział "GW".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: PAP