Wrocławski kontroler, który związał 15-latka skórzanym pasem, złożył wypowiedzenie z pracy. Dodatkowo firma postanowiła go ukarać. A matka chłopca, wstrząśnięta zajściem złożyła zawiadomienie na policji. - Dzieci boją się do autobusu wsiadać, trzeba coś z tym zrobić - mówi kobieta.
Wszystko zaczęło się dzień wcześniej. Dwaj chłopcy, Rafał i Daniel, jechali podmiejską linią 908. Nie mieli biletów. Nagle zauważyli, że tym samym autobusem podróżuje kontroler. Zwrócili się więc do kierowcy z prośbą o dwa bilety. - Powiedzieliśmy, że następnego dnia oddamy mu pieniądze - opowiadał Daniel, kolega 15-latka. Jednak kierowca nie zgodził się.
Bo krzywo spojrzeli?...
Według relacji nastolatków, obaj "krzywo spojrzeli" na stojącego obok kontrolera. Wtedy mężczyzna miał wyjąć gaz i użyć go przeciwko chłopcom. Dzieci poprosiły kierowcę, by pozwolił nam dalej jechać, bo do domu został im tylko jeden przystanek. Ale kierowca nie zgodził się, zamknął drzwi i odjechał. Wtedy zdenerwowany Rafał rzucił butelką w autobus.
Związane ręce i gaz
Według relacji chłopców, następnego dnia kontroler złapał Rafała, gdy ten jechał do szkoły i związał go. Chłopak leżał na chodniku ze związanymi pasem i plastikowymi taśmami rękoma i płakał. Dziecku chciał pomóc przechodzący obok robotnik, ale kontroler zaatakował go gazem łzawiącym.
Policjantom kontroler wyjaśnił, że chłopak mu groził. Na miejsce przybyła też matka Rafała. Wszyscy zostali przewiezieni na pobliski komisariat i przesłuchani. Policja wyjaśnia całe zdarzenie.
Nietykalny?
Świadkowie mówią, że kontroler jest "nietyklany", bo ma "żółte papiery". Szefostwo firmy, w której był zatrudniony, przyznaje, że poprzez swoje zachowanie złamał on zasady jakie panują w tej firmie i przekroczył swoje uprawnienia. Zapowiedziano też, że zostanie ukarany zgodnie z regułami kodeksu pracy.
Więcej w "Prosto z Polski" o godz. 17.10.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24