Łódzka prokuratura rozpoczęła dochodzenie w sprawie Jerzego Kropiwnickiego. Prezydent Łodzi miał znieważyć strażnika miejskiego podczas uroczystości otwarcia zdroju ulicznego. Dotąd przesłuchano m.in. strażnika oraz dziennikarza, który napisał o incydencie.
Po publikacji w lokalnej gazecie prokuratura przeprowadziła czynności sprawdzające. Tydzień później oficjalnie wszczęła dochodzenie. Dotąd w sprawie przesłuchano strażnika, który miał zostać znieważony przez prezydenta oraz fotoreportera i dziennikarza "Expressu Ilustrowanego", który opisał incydent.
Prokuratura nie ujawnia ich zeznań. - Pozostałe czynności, w tym przesłuchania kolejnych świadków, zlecono policji - zaznaczył rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. Prokuratura nie otrzymała żadnego nagrania z przebiegu incydentu.
- Prawdopodobnie zajdzie konieczność przesłuchania również prezydenta Łodzi, jednak musi to zostać poprzedzone innymi przesłuchaniami - dodał prokurator. Za znieważenie funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia przez niego obowiązków służbowych grozi kara nawet do roku pozbawienia wolności.
"Gdzie masz czapkę"
Według "Expressu Ilustrowanego", na początku czerwca podczas uroczystości otwarcia zdroju prezydent Jerzy Kropiwnicki w nieparlamentarny sposób odezwał się do miejskiego strażnika, mówiąc: "Do k... nędzy! Jak was potrzeba, to was nie ma! Gdzie masz ch... czapkę?!". Jak twierdzi gazeta, prezydent był zdenerwowany zachowaniem i wypowiedzią jednego z przechodniów. Zdaniem gazety, wszystko miało zostać nagrane na dyktafony i mikrofony dziennikarzy.
Kilka dni po zdarzeniu strażnik miejski Konrad Marczak poinformował dziennikarzy, że nie został obrażony przez prezydenta Kropiwnickiego. - Chciałem oświadczyć, że w stosunku do mojej osoby pan prezydent nie użył żadnych wulgarnych słów - mówił strażnik. Oświadczył, że prezydent tylko zwrócił mu uwagę i spytał, "gdzie masz czapkę".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24