Rozłożona na dwa dni kilkugodzinna efektowna prezentacja raportu z śledztwa prowadzonego przez komisję PiS na temat katastrofy w Smoleńsku, była niemal jednoosobowym "show" Antoniego Macierewicza. W jego wystąpieniu było wiele sugestii i niedopowiedzeń. Wszystkie miały wywrzeć wrażenie, iż to nie była zwykła katastrofa. Warto więc przyjrzeć się ustaleniom śledztwa PiS.
Zarzut pierwszy to złe przygotowanie lotniska w Smoleńsku na lądowanie prezydenta i zignorowanie tego faktu przez polski rząd. Rzeczywiście Polakom nie pozwolono przeprowadzić inspekcji, bo zabronili tego Rosjanie. Wtedy nie wzbudziło to jednak niepokoju również wśród otoczenia Lecha Kaczyńskiego. Na dodatek zły stan lotniska nie przeszkadzał podczas poprzedniej wizyty na nim prezydenta w 2007 roku. Wtedy nikt nie zgłaszał zastrzeżeń.
Litania błędów
Kolejnym oksarżeniem wysuwanym przez Macierewicza jest rezygnacja strony polskiej z wsparcia w postaci rosyjskiego nawigatora na pokładzie Tu-154. Jak przyznają przedstawiciele rządu, to był błąd. Charakterystyczne jest jednak to, że podczas lotu 2007 roku nawigatora też nie było i nikt z tego powodu nie protestował.
Komisja Macierewicza wytyka również, że nie było zapewnionych lotnisk zapasowych. W tym ponownie ma sporo racji. Lotniska zapasowe nie były w pełni przygotowane w planie podroży. Nie wiedzieli o nich funkcjonariusze BOR, nie wiedziała załoga tupolewa i a kontrolerzy w Smoleńsku nie byli ich pewni.
To właśnie obsada wierzy kontroli lotów ma być w ocenie Macierewicza najbardziej winna katastrofy. Rosjanie mieli być nieudolni i chaotyczni. Eksperci zaznaczają jednak, że niezależnie od działania wieży, to i tak decyzja o zejściu poniżej 100 metrów była szkolnym błędem polskiej załogi.
Zamach czy nie?
Kolejna teza Macierewicza jest taka, że samolot został "obezwładniony" 15 metrów na ziemią. Eksperci ds. lotnictwa badający ten wypadek, zarówno Rosjanie jak i Polacy, zapewniają, że samolot aż do momentu uderzenia był sprawny. Wykluczono zamach, co sugeruje Macierewicz.
Błędem miało być też zignorowanie raportu ABW z 9 kwietnia, że są informacje o planowanym ataku na bliżej nieokreślony samolot w Europie. Jak później ustalono, miał on dotyczyć samolotów pasażerskich lecących z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej do zachodniej Europy.
Macierewicz długo mówił tez o domniemanych manipulacjach, jakich mieli się dopuścić Rosjanie. Między innymi mieli fałszować nagranie czarnych skrzynek. Taką ewentualność badała polska prokuratura, której eksperci nie dopatrzyli się śladów manipulacji zapisami.
Tajemna wiedza
Pod ustaleniami zawartymi w "Białej księdze" z imienia i nazwiska nie podpisał się nikt. Nie wiadomo jacy specjaliści i eksperci mieli pracować dla zespołu Macierewicza. - My żyjemy teraz w takich warunkach w Polsce dzisiaj, że lepiej tych nazwisk nie będziemy wymieniali - powiedział Jarosław Zieliński, poseł PiS.
Prawdę o swoich współpracownikach PiS być może będzie musiał ujawnić, bo zainteresowała się nimi prokuratura. W "Białej księdze" wykorzystano i opublikowano bowiem liczne materiały, które są objęte tajemnicą śledztwa. Prokuratorzy będą chcieli się dowiedzieć, skąd wzięła się wiedza Macierewicza.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24