65-letni Stanisław K. siedzi w areszcie, bo – zdaniem prokuratury – molestował i bił swoją córkę. Dramat dziewczynki miał trwać cztery lata. W końcu 7-latka wyskoczyła z okna. Kurator, dzielnicowy oraz pracownik opieki społecznej nie zauważyli nic niepokojącego. - Decyzja o przekazaniu dziecka ojcu była niezwykle ryzykowna – uważa Beata Ciejka, psychoterapeutka z Fundacji Dzieci Niczyje. Sąd nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Sprawca jest tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. W perspektywie dwóch tygodni będzie akt oskarżenia – mówi portalowi tvn24.pl Maria Wierzejewska-Raczyńska, prokurator rejonowy w Pile.
Był zaskoczony, że jest ojcem
To właśnie w tym mieście mieszka 65-letni Stanisław K. – mężczyzna, który w 2008 roku całkowicie przejął opiekę nad swoją 6-letnią wówczas córką. Wcześniej, przez około dwa lata, dziecko przychodziło do mężczyzny. Obie te decyzje były konsekwencją ograniczenia matce praw rodzicielskich przez sąd rodzinny. W czasie rozprawy kobieta ujawniła, że Stanisław K. jest ojcem dziewczynki. - Początkowo nie wiedział, że jest jego biologiczną córką. Toczyło się postępowanie o ustalenie ojcostwa. Decyzja go zaskoczyła – mówi prokurator Maria Wierzejewska-Raczyńska.
Mam takie wrażenie, że niekiedy profesjonalistom wydaje się, że jeśli dziecko jest związane więzami krwi, to na pewno ta opieka jest najlepsza. Myślę, że są oni w błędzie. Beata Ciejka, psychoterapeutka z Fundacji Dzieci Niczyje
Kiedy dziewczynka poznała swojego biologicznego ojca (miał wtedy 61 lat), zaczęła się - według prokuratury - jej gehenna. Mężczyzna miał molestować seksualnie swoje dziecko, bić je oraz więzić. W grudniu zeszłego roku dziewczynka wyskoczyła przez okno na pierwszym piętrze. Doznała poważnych obrażeń, ale na szczęście udało się ją uratować. To właśnie wtedy – zamknięte do tej pory dziecko – otworzyło się i zaczęło mówić o tym, co działo się w domu. Wcześniej nikt nie podejrzewał, że mogła być molestowana i bita. - Była bardzo skrytym dzieckiem. Nie miała widocznych obrażeń. Zaczęła mówić, kiedy została odizolowana od ojca – mówi prokurator Wierzejewska-Raczyńska. Jak dodaje, ojciec bardzo interesował się swoją córką. – Często przychodził do szkoły, bardzo interesował się jej postępami w nauce, miał stałe źródło utrzymania. Formalnie wyglądało to nieźle – twierdzi prokurator.
Z tego nadzoru nie było niepokojących sygnałów wskazujących na to, że dziecku dzieje się krzywda. Krzysztof Dziedzic, prezes sądu w Pile
Decyzję o przekazaniu dziecka starszemu mężczyźnie podjął pilski sąd rodzinny. - W takich sytuacjach sąd wysyła kuratora na przeprowadzenie wywiadu. Tego typu sprawdzenia były dokonane, natomiast żaden kurator nie przewidzi, że dziecko będzie molestowane – mówi Wierzejewska-Raczyńska. Zwłaszcza, że – jak argumentuje – podejrzany w przeszłości nie był karany za żadne przestępstwa. Na plus działał też fakt, że mężczyzna miał emeryturę, a więc stałe źródło utrzymania. Zaawansowany wiek nie był przeszkodą.
Nikt nie zauważył nic niepokojącego
Sędzia Krzysztof Dziedzic, prezes sądu w Pile, w rozmowie z portalem tvn24.pl mówi, że przez cały czas nadzór nad ojcem i dzieckiem sprawował kurator. - Kontaktował się z ojcem, z przedszkolem, szkołą. Co miesiąc były wykonywane czynności w tej sprawie - mówi sędzia Dziedzic. Oprócz kuratora, nadzór sprawowała też specjalna komisja złożona z dzielnicowego oraz pracownika opieki społecznej. - Nie było niepokojących sygnałów wskazujących na to, że dziecku dzieje się krzywda - dodaje sędzia.
Pytany, dlaczego wszystkie instytucje mające chronić dziecko zawiodły, odpowiada wymijająco: - Na dziś nie możemy nawet odpowiedzieć, co tam się dokładnie wydarzyło.
Psychoterapeutka: To było niezwykle ryzykowne
Beata Ciejka, psychoterapeutka z Fundacji Dzieci Niczyje, twierdzi, że decyzja o przekazaniu ojcu była "niezwykle ryzykowna". Jak dodaje, co prawda nie ma odpowiednich przepisów, ale "taki wiek ojca i to, że dziecko nie miało z nim żadnego kontaktu, na pewno nie jest czymś, co sprzyja wychowaniu dziecka". - Mam takie wrażenie, że niekiedy profesjonalistom wydaje się, że jeśli dziecko jest związane więzami krwi, to na pewno ta opieka jest najlepsza.Myślę, że są w błędzie – mówi psychoterapeutka.
Ciejka dodaje, że dzieci niezwykle rzadko mają myśli samobójcze. Jej zdaniem dziewczynka chciała uciec od ojca.
Jak podaje miesięcznik "Fakty Pilskie", który pierwszy poinformował o sprawie, mężczyzna usłyszał dwa zarzuty: doprowadzenia swojej córki do poddania się innej czynności seksualnej oraz fizycznego i psychicznego znęcania się nad dzieckiem. Grozi mu do 12 lat więzienia. Nie przyznaje się do winy i zaprzecza wszystkim faktom.
Dziewczynka została umieszczona w rodzinnym domu dziecka. O jej dalszym losie zadecyduje sąd.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24