Kardiochirurg Mirosław G. w opałach. Jego proces o mobbing i korupcję wciąż trwa, a na dokładkę opuścił go obrońca. Mecenas Magdalena Bentkowska wypowiedziała pełnomocnictwo oskarżonemu w piątek wieczorem po rozprawie. Doktor G. nie wie jeszcze, czy powoła nowego obrońcę, czy będzie bronił się sam.
- Nie możemy się porozumieć co do linii obrony - powiedziała "Gazecie Wyborczej" mecenas Bentkowska pytana o powody decyzji. Zaznaczyła, że nie poda szczegółów.
Mimo rezygnacji, zgodnie z prawem o adwokaturze, Bentkowska będzie jeszcze przez dwa tygodnie uczestniczyć w rozprawach. Zatem w poniedziałek, podczas kolejnej odsłony procesu, ponownie zobaczymy ją na sali rozpraw.
Dr G. jeszcze nie wie, czy będzie miał nowego adwokata
Dr Mirosław G., nie podjął jeszcze decyzji, czy powoła nowego obrońcę, czy będzie bronił się sam. - Jeszcze nie wiem, będę się zastanawiał. Na pewno nie zrobię nic, co by przeciągało ten proces - powiedział w poniedziałek dr G. spytany o sprawę w przerwie procesu.
Zgodnie z prawem, oskarżony o korupcję i mobbing nie ma obowiązku występowania w sądzie z adwokatem, może bronić się sam.
Nierozłączna para?
Zdaniem "Gazety Wyborczej" oskarżony kardiochirurg i jego obrończyni to "nierozłączna para". Mecenas Bentkowska towarzyszyła oskarżonemu od pierwszych dni: konsekwentnie walczyła o uchylenie wobec niego najpoważniejszych zarzutów (zabójstwa i przyczynienia się do śmierci pacjentów) oraz przywrócenie mu dobrego imienia (wygrany proces o zniesławienie ze Zbigniewem Ziobrą).
Jak zauważa dziennik, rezygnacja obrońcy nastąpiła w kluczowym dla procesu momencie, czyli po przesłuchaniu świadków oskarżających dra G. o poniżanie i po odtworzeniu taśm z gabinetu, na których widać zostawiane lekarzowi koperty.
Były doktor szpitala MSWiA szczególnie źle odbierał zeznania współpracowników, strofował wtedy mec. Bentkowską. Wygląda na to, że prezentowany przez niego od początku procesu pomysł na własną obronę wreszcie doprowadził do rozejścia się z jakże oddanym obrońcą.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", PAP