- Głosowałem za uchyleniem immunitetu Krzysztofowi Piesiewiczowi - przyznał w "Rozmowie Rymanowskiego" Krzysztof Kwiatkowski, który jest nie tylko ministrem sprawiedliwości, prokuratorem generalnym ale i senatorem.
Kwiatkowski zapewnia, że nie miał wątpliwości, jak zagłosować. - Kierowałem się wnioskiem prokuratury, ale też dobrem senatora. Gdyby odebrano mu immunitet, prokuratura mogłaby przedstawić mu zarzut, a z kolei Piesiewicz mógłby się do nich odnieść i być może przekonać prokuratora, by ten nie kierował sprawy do sądu - stwierdził.
Minister nie chciał oceniać postawy innych senatorów, którzy zadecydowali o nieodbieraniu immunitetu. Nie odniósł się też do słów Władysława Frasyniuka, który senatorów za tą decyzje nazwał "sitwą". - Skrajne wypowiedzi nie oddają złożoności tej sprawy. Cały czas prowadzone jest postępowanie przeciw ludziom, którzy szantażowali senatora - przypomniał. Nie odpowiedział natomiast na pytanie, czy prokuratura dysponuje jakimiś dowodami przeciw Piesiewiczowi, poza zeznaniami jego szantażystów. - Materiał dowodowy jest objęty tajemnicą śledztwa, a ja nie akceptuję sytuacji, gdy przestawia się publicznie informacje z toczącego się śledztwa - uciął.
Najgorszy film Piesiewicza
11 grudnia na swojej stronie internetowej "Super Express" zamieścił kompromitujący senatora film. Ma on być dowodem, że Piesiewicz nie dość, że posiadał narkotyki, to je zażywał. Senator, który na filmie ubrany jest w sukienkę, zaprzecza, że zażywał narkotyki, ale po tym incydencie zawiesił swoje członkostwo w Platformie Obywatelskiej i zrzekł się senatorskiego immunitetu. Kilka dni temu Senat zdecydował, że Piesiewicz nie stanie przed sądem.
Wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej senatora złożyła prokuratura, która chce mu zarzucić popełnienie przestępstw opisanych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii: posiadania kokainy i nakłaniania innych osób do jej zażycia.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24