Nie będzie jednego, wspólnego raportu, który wyjaśni, czy za rządów PiS dochodziło do nacisków na służby i prokuraturę - wie to już dziś członek sejmowej komisji ds. nacisków Arkadiusz Mularczyk. Dlaczego? Bo zdaniem posła PiS jej członkowie z PO "kolanem, na siłę" upychają tezę nakreśloną przez partię i wyciszają niektóre sprawy. - To bzdura - mówi tvn24.pl szef komisji Andrzej Czuma.
Mularczyk na Andrzeju Czumie i Sebastianie Karpiniuku nie zostawia suchej nitki. Jego zdaniem to właśnie przez posłów Platformy praca komisji ds. nacisków na służby ma coraz mniej sensu.
PO wybiela Leppera i Kaczmarka?
A wszystko dlatego, bo zdaniem parlamentarzysty PiS Czumie i Mularczykowi wcale nie zależy na ustaleniu faktów, ale na wylansowaniu tezy, którą już przed startem prac komisji, postawiła ich macierzysta partia. Jaka to teza? Że za rządów PiS dochodziło do patologicznych nadużyć. - Posłowie Karpiniuk i Czuma za wszelką cenę próbują to udowodnić. Bezceremonialnie wykorzystują do tego wszystkie instrumenty, jakie daje instytucja komisji śledczej. (...) Mam nieodparte wrażenie, że próbuje się wpływać na główne sprawy tzw. polityczne. Tak, by postępowania szły w kierunku tezy postawionej przez PO przed wyborami. Dlatego też usiłuje się wybielić tych, co przyczynili się do obalenia rządów PiS: Janusza Kaczmarka, Andrzeja Leppera - mówi poseł w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Sposób prowadzenia przez Czumę komisji jest fatalny. On nie ma doświadczenia prawniczego, nie rozumie reguł prawnych, nie zna kodeksu postępowania karnego i często wnioski, które my z Jackiem Kurskim składamy, traktuje w sposób bardzo personalny, że niby chcemy utrudniać prace komisji. Arkadiusz Mularczyk, PiS
Poseł idzie za ciosem. - Platforma próbuje wiele z prowadzonych spraw przekręcać i zrobiła komisję ich kontratubą. (Posłowie PO) Robią to na siłę, dopychają kolanem - ocenia Mularczyk i dodaje, że jak dotąd - po 43. posiedzeniach komisji - tylko od jednego świadka posłowie komisji usłyszeli wprost, że PiS naciskało na służby. - Nie powiedział tego wprost żaden prokurator, czy urzędnik państwowy. Poza Januszem Kaczmarkiem, który teatralnie oskarżał PiS - zaznacza poseł. Ale tych zeznań według Mularczyka serio nie można traktować, bo Kaczmarek ma postawione zarzuty i "może mówić, co mu się żywnie podoba".
"Czuma nie ma przygotowania"
Posłowi PiS nie odpowiada także brak merytorycznego przygotowania niektórych z jego "komisyjnych kolegów". Czyje najbardziej? Przewodniczącego Andrzeja Czumy. - Sposób prowadzenia przez niego komisji jest fatalny. On nie ma doświadczenia prawniczego, nie rozumie reguł prawnych, nie zna kodeksu postępowania karnego i często wnioski, które my z Jackiem Kurskim składamy, traktuje w sposób bardzo personalny, że niby chcemy utrudniać prace komisji. Przesłuchania świadków prowadzone są w sposób tendencyjny. Poza tym w prezydium tej komisji nie ma nas, przedstawicieli głównej opozycyjnej partii, a to prezydium ustala terminy posiedzeń, przesłuchań świadków. Wielokrotnie dochodziło do łamania standardów prawa - twierdzi poseł PiS.
Wszystkie te przemyślenia nie pozwalają Mularczykowi być spokojnym o efekt prac komisji ds. nacisków. Zresztą już dziś poseł jest przekonany, że wspólna wersja sprawozdania nie będzie możliwa. - Nie ma takiej możliwości. Koledzy udowadniają tezę, że Ziobro i premier Kaczyński byli zbrodniarzami, a komisja jest instytucją (...). Sprawozdanie będzie więc stricte polityczne, bo nie ma na tę tezę żadnych dowodów - podkreśla i już "przygotowuje się" do kreślenia odrębnego sprawozdania.
"To on mówił, że nie będzie ułatwiał"
- Jak poseł Mularczyk może przygotowywać się do "odrębnego zdania", skoro nie wie jeszcze, jakie będą ustalenia komisji? - dziwi się Andrzej Czuma, który odpiera też zarzuty o hamowanie prac komisji. - To absurd. Przecież sam Mularczyk, kiedy komisja startowała, mówił, że nie będzie ułatwiał jej pracy - przypomina.
Poseł Mularczyk pełni w komisji dwie role – formalnie jest dyżurnym malkontentem komisji, a nieformalnie dywersantem, który próbuje nam uniemożliwić rzetelne sprawdzanie wątków. Sebastian Karpiniuk, PO
W podobnym tonie poseł Platformy reaguje na oskarżenia Mularczyka o "łamanie standardów prawa na komisji". - Gdyby tak rzeczywiście było, to on pisałby protesty. A propos wniosków posła PiS mogę powiedzieć tyle: w jednym z nich - o odwołanie mnie z funkcji przewodniczącego - Mularczyk napisał, że "jeśli sąd przyjmuje akt oskarżenia, to tym samym uznaje zasadność zawartych w nim zarzutów". To dowodzi, że on nie zna prawa, nie jest nawet na poziomie trzeciego roku studiów prawniczych. Jest po prostu źle wykształconym człowiekiem - mówi poseł PO.
"Mularczyk malkontent i dywersant"
Oskarżenia posła Mularczyka nie dziwią natomiast drugiego posła PO w komisji Sebastiana Karpiniuka. - Dzisiaj jego kolega, poseł Ziobro w prokuraturze płockiej będzie miał postawione zarzuty, stąd próba jego obrony. Poseł Mularczyk pełni w komisji dwie role – formalnie jest dyżurnym malkontentem komisji, a nieformalnie dywersantem, który próbuje nam uniemożliwić rzetelne sprawdzanie wątków - podkreśla parlamentarzysta w rozmowie z tvn24.pl. Karpiniuk jest też przekonany, że raport kończący prace komisji będzie raportem, z którym zgodzi się "większość jej przytomnych członków".
Komisja została powołana w styczniu ubiegłego roku. Ma zbadać czy za rządów Prawa i Sprawiedliwości dochodziło do politycznych nacisków na służby i prokuratorów. W listopadzie ub. Roku Trybunał Konstytucyjny uznał, że uchwała o powołaniu komisji jest zgodna z konstytucją, ale sejmowym śledczym nie wolno badać czy niszczono dowody stosowania podsłuchów i czy oraz kto z rządu PiS lub władz policji, ABW czy CBA ujawniał tajemnice śledztwa dla odniesienia korzyści. – Będziemy omijali niektóre wątki – komentował wtedy przewodniczący Czuma.
Źródło: "Rzeczpospolita", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24