Chorym na mukowiscydozę Jasiem, który cudem uniknął deportacji na Białoruś, zaopiekuje się jego matka - zdecydował lubelski sąd. Jest to rozstrzygnięcie tymczasowe.
Trwa jeszcze przed sądem postępowanie, które ostatecznie przesądzi o dalszym losie chłopca. Sąd już w kwietniu decydował o powierzeniu opieki nad dzieckiem matce, jednak prokuratura zaskarżyła wtedy to postanowienie, argumentując, że Madina I. nie jest w stanie zapewnić choremu dziecku właściwej opieki.
Dziecko przechodziło z rąk do rąk
Chłopczyk - nazwany Jasiem (jego prawdziwe imię i nazwisko to Paweł Iwanow) - urodził się na początku kwietnia ub. roku w Lublinie. Matka, nielegalnie przebywająca w Polsce Białorusinka, zrzekła się praw do dziecka tuż po jego urodzeniu i zgodziła się na jego adopcję. Dziecko "wędrowało" przez kilka miesięcy po szpitalach na Lubelszczyźnie. Nie było chętnych do adopcji nieuleczalnie chorego dziecka. Są zdecydował o umieszczeniu chłopca w tymczasowej rodzinie zastępczej w Gdyni, powierzając opiekę nad nim 25-letniej samotnej kobiecie, która nigdy wcześniej nie miała kontaktu z chorym, wymagającym całodobowej opieki dzieckiem. Opiekunka Jasia po kilku dniach przesłała do sądu pismo, w którym zrezygnowała z opieki nad dzieckiem. Wtedy o wydanie chłopca zaczęły zabiegać białoruskie władze. Kiedy sąd wydał już zgodę na wyjazd dziecka na Białoruś, matka przebywająca od lat nielegalnie w Polsce, zmieniła zdanie i wycofała wcześniejszą zgodę na adopcję dziecka. Wyraziła też chęć przejęcia opieki nad chłopcem.
Biologiczny ojciec uznał ojcostwo
Polskie media protestowały przeciwko wydaniu dziecka na Białoruś w obawie, że nie będzie on tam miał specjalistycznej opieki niezbędnej przy jego chorobie. Chłopiec miał być umieszczony w specjalistycznym ośrodku dla dzieci upośledzonych w Grodnie. Na początku marca biologiczny ojciec chłopca, Polak z Lubelszczyzny, formalnie uznał dziecko przed urzędnikiem stanu cywilnego. Paweł - Jaś Iwanow otrzymał dzięki temu również polskie obywatelstwo. To pozwoliło wstrzymać wcześniejszą decyzję sądu o przekazaniu dziecka na Białoruś. Polski sąd może też decydować o tym komu przekazać opiekę nad dzieckiem.
Sponsor zapłaci za leczenie
Nagłośnienie sprawy w mediach spowodowało, że firma należąca do jednego z najbogatszych ludzi w Polsce, zadeklarowała pokrycie kosztów leczenia Jasia. (Mukowiscydoza to nieuleczalna choroba genetyczna, powodująca zaleganie śluzu w drogach oddechowych i układzie pokarmowym, co prowadzi do wtórnych zakażeń organizmu)
Nie chce wracać, bo boi się szykan
Matka Jasia Madina I starała się u wojewody lubelskiego o zalegalizowanie swojego pobytu w Polsce - w czerwcu uzyskała pozwolenie na roczny pobyt w Polsce. U prezydenta Lublina zabiega o mieszkanie. Pracuje jako krawcowa. Białorusinka od wielu lat przebywała w Polsce nielegalnie, oprócz Jasia ma jeszcze trójkę dzieci. Dwoje z nich urodziło się w Lublinie, znają tylko język polski, chodzą do lubelskich szkół. Kobieta nie chce wracać na Białoruś w obawie przed szykanami.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24