- Chcemy, żeby Polska płaciła od 1 do 3 proc. unijnej kwoty przeznaczonej na walkę ze zmianami klimatu - powiedział TVN24 szef UKiE Mikołaj Dowgielewicz po spotkaniu Donalda Tuska z ośmioma premierami z naszego regionu. Prezydent Lech Kaczyński ocenił, że obecny projekt konkluzji szczytu jest dla Polski lepszy, niż czwartkowy, ale nie jest jeszcze satysfakcjonujący.
- Z tego, co wiem, obecny projekt konkluzji prezydencji jest lepszy, niż wczoraj, ale nie jest jeszcze satysfakcjonujący do końca - powiedział prezydent na konferencji prasowej zorganizowanej podczas posiedzenia Rady Europejskiej, w którym udział bierze premier Donald Tusk. Według prezydenta, osiągnięto "pewien istotny postęp (...) właściwie satysfakcjonujący dla Polski", jeśli chodzi o perspektywę krótką - na lata 2010-2012. Z kolei - jak mówił Lech Kaczyński - reguły dotyczące późniejszego okresu mają polegać na tym, że UE będzie miała własne zasady, według których będzie wewnątrz siebie rozdzielać obciążenia. - To też jest z punktu widzenia Polski dobre, tyle tylko, że pozostaje pytanie, jakie te zasady będą - podkreślił prezydent.
1-3 proc. unijnej składki
Grupa dziewięciu krajów, w tym Polski, walczy o to, żeby poziom składki poszczególnych krajów ustalany był w oparciu o udział PKB danego państwa w PKB całej Unii. - Chcemy, żeby Polska płaciła od 1 do 3 proc. unijnej kwoty przeznaczonej na walkę ze zmianami klimatu - poinformował TVN24 szef UKiE Mikołaj Dowgielewicz. Powiedział, że "dziewiątka", wspólnie przedstawi teraz ten projekt reszcie Unii jako swój. Wcześniej o innym projekcie przygotowanym przez Szwecję, informowały media. On również miał jednak uwzględniać postulaty Polaków. Według pisma, do którego dotarła PAP: "Rada Europejska (szczyt UE) zgodziła się, że te udziały będą brały pod uwagę zdolność do ponoszenia kosztów mniej zamożnych krajów członkowskich, poprzez wewnętrzny mechanizm dostosowawczy". Może to być rozwiązanie podobne do słynnego rabatu brytyjskiego, jaki Wielka Brytania wywalczyła jeszcze w 1984 roku przy płaceniu składki do unijnego budżetu.
W ten sposób Szwecja chce odpowiedzieć na postulat Polski i wspierających ją innych nowych krajów UE, by ich składki na wsparcie krajów trzecich były obliczane na podstawie zamożności, nie zaś emisji CO2, co jest rozwiązaniem preferowanym przez kraje bogate. Mikołaj Dowgielewicz skrytykował ten projekt jako zbyt mało precyzyjny. - Te zapisy tak naprawdę nie mówią, w jaki sposób ten rabat miałby być kalkulowany - powiedział Dowgielewicz dziennikarzom w Brukseli. Szanse na zawarcie porozumienia jeszcze w piątek określił jako "umiarkowane".
Wszyscy zgadzają się ze sobą
Jeszcze w czwartek premier Donald Tusk mówił, że porozumienie w sprawie klimatu "jest dużo bliżej".
- Wszyscy właściwie bez wyjątku uznali argumentację nowych krajów, w tym przede wszystkim tę polską argumentację, tzn. że nie może być tak, że bogaci płacą mniej, a biedniejsi płacą więcej. Kwestia realnych możliwości płacenia będzie bezdyskusyjnie brana pod uwagę. Nam zależy na tym, żeby to możliwie precyzyjnie zapisać w konkluzjach szczytu. I o to prawdopodobnie będzie jutro główny spór, czy główna debata - mówił Tusk dziennikarzom w Brukseli.
"W stronę pozytywną dla Polski"
- Z reguły później bijemy się o przecinki, kropki, słowa - jak zawsze przy konkluzjach. Ale wydaje się, że przekroczony został punkt graniczny w stronę pozytywną z punktu widzenia Polski - dodał szef polskiego rządu.
Zapewnił, że Polska na szczycie nie wystąpi w roli tzw. troublemakera, czyli kraju sprawiającego kłopoty. - Polska nie będzie państwem, które z wyrzutami sumienia przystąpi do ostatecznej tury rozmowy o zmianach klimatycznych. (...) To nie jest szarża. My niczego egoistycznego dla siebie się nie domagam - zaznaczył.
"Zbyt przygniatającym dla Polski"
Zdaniem Tuska, na szczycie dojdzie do porozumienia, które pozwoli Polsce spokojnie wyjechać z Brukseli, bez obawy, że Kopenhaga [konferencja klimatyczna, która ustali sposób walki z CO2 - red.] może być czymś "zbyt przygniatającym dla Polski". Tego jestem pewien - dodał.
Tusk podkreślił, że wiele państw UE ma różnego typu wątpliwości co do kwestii finansowania walki ze zmianami klimatycznymi. Dodał jednocześnie, że "największe kłopoty" - w kontekście klimatycznym - przewiduje z krajami spoza UE. Wymienił w tym kontekście m.in. Stany Zjednoczone, Chiny, Indie. Być może - powiedział - w tej roli wystąpią też Rosja i Ukraina.
- My dzisiaj na Radzie Europejskiej nie rozmawiamy o tym, co będzie w Kopenhadze, tylko z jakim mandatem UE pojedzie na Kopenhagę. Kluczowe jest, żeby w ogóle uzyskać mandat, żeby poszczególne państwa nie rozmawiały w Kopenhadze indywidualnie. Wydaje się, że (...) kwestia zamożności będzie brana pod uwagę wtedy, kiedy będziemy rozmawiali o sposobie podziału zobowiązań. Na jakim poziomie konkretu zapiszemy to w konkluzjach - zobaczymy. Jutrzejszy dzień zdecyduje. Na razie jesteśmy w połowie drogi - powiedział Tusk.
Premier poinformował też, że jeśli chodzi o personalia, o giełdę nazwisk i usytuowanie nowych instytucji, przewodniczącego Rady Europejskiej i wysokiego przedstawiciela, to panuje "cisza jak makiem zasiał" i "nikt na razie się nie wychyla".
Prezydent popiera rząd
Prezydent Lech Kaczyński zapewnił, że popiera rząd w "twardej postawie" w kwestii klimatu. - To jest sprawa, która z punktu widzenia Polski, kraju, który musi się rozwijać, ma bardzo zasadnicze znaczenie. Ta noc będzie niełatwa, ale ja zdaję sobie sprawę z tego, że akurat tutaj rząd przyjmuje postawę bardzo twardą, z którą się zgadzam i którą akceptuję, bo musimy bronić swoich interesów" - powiedział dziennikarzom Lech Kaczyński.
Prezydent uznał, że jest 50 proc. szans na to, że jeszcze przed Kopenhagą przywódcy unijni będą musieli spotkać się na dodatkowym szczycie. - Ja przyjmuję 50 na 50, może 55, że będzie dodatkowy szczyt - powiedział. Prezydent nie chciał przesądzać, czy na konferencję klimatyczną w Kopenhadze UE pojedzie z jednym stanowiskiem.
Lech Kaczyński podkreślił też, że Polska po 1989 roku obniżyła ogromnie emisję CO2.
- To jest olbrzymie wyzwanie globalne, nie tylko europejskie. Europa chce być tutaj liderem. Mogę rozumieć ambicje naszych przyjaciół, ale proszę pamiętać, że jest taki 38-milionowy kraj, który na razie po tym roku będzie miał pewnie 60 proc. przeciętnego PKB europejskiego, i że zadaniem tego pokolenia, a także następnych jest to, żeby gonić. Muszą być do tego warunki - argumentował prezydent.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24