Projekt wniosków końcowych rozpoczynającego się w czwartek szczytu UE nie przewiduje postulowanych przez Polskę propozycji - donosi PAP, która dotarła do dokumentu. Chodzi o konkretne rozwiązania ws. podziału obciążeń finansowych poszczególnych członków Unii, związane ze wsparciem najbiedniejszych krajów świata. - Będzie bardzo trudno osiągnąć kompromis, jeśli najbogatsze kraje nie wykażą elementarnego poczucia przyzwoitości - powiedział szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz.
"Udział UE powinien być zorganizowany w sposób skuteczny, uczciwy i wewnętrznie uzgodniony (...). Udziały UE i jej krajów członkowskich w międzynarodowym wsparciu publicznym powinny być oparte na całościowym kluczu globalnym. Jeśli jego zastosowanie doprowadzi do nieproporcjonalnego obciążenia mniej zamożnych krajów członkowskich, będą miały miejsce dostosowania biorące pod uwagę zdolność do ponoszenia kosztów tych krajów członkowskich" - czytamy w projekcie przygotowanym przez szwedzkie przewodnictwo.
Udział UE powinien być zorganizowany w sposób skuteczny, uczciwy i wewnętrznie uzgodniony (...). Udziały UE i jej krajów członkowskich w międzynarodowym wsparciu publicznym powinny być oparte na całościowym kluczu globalnym. Jeśli jego zastosowanie doprowadzi do nieproporcjonalnego obciążenia mniej zamożnych krajów członkowskich, będą miały miejsce dostosowania biorące pod uwagę zdolność do ponoszenia kosztów tych krajów członkowskich. projekt wniosków końcowych na szczyt UE
Nie do przyjęcia
- Ta ogólnikowa propozycja jest dla nas nie do przyjęcia - powiedział PAP członek polskiej delegacji na szczyt. W tym samym projekcie szwedzkie przewodnictwo proponuje bowiem zapis, by "klucz globalny", według którego koszty wsparcia będą dzielone na poziomie światowym, zakładał "znaczący udział" emisji CO2. Takie rozwiązanie jest korzystne dla bogatszych krajów UE, ale nie dla Polski, której energetyka oparta jest na węglu.
- Jest kilka możliwości ustalenia takiego mechanizmu, który idzie w stronę zamożności poszczególnych krajów, czyli im państwo bogatsze, tym płaci więcej. Na pewno nie zgodzimy się na mechanizm: płacić tym więcej, im więcej się emituje CO2 - powiedział w czwartek po przyjeździe do Brukseli premier Donald Tusk.
Specjalnego postępu brak
Najnowszy projekt wniosków końcowych skrytykował szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz. - Negocjujemy bardzo intensywnie od kilku dni (...) Ja specjalnie na razie żadnego postępu nie widzę - stwierdził Dowgielewicz. - Nie spodziewam się łatwych dyskusji, ale jesteśmy bardzo dobrze przygotowani - dodał.
- Będzie bardzo trudno osiągnąć kompromis, jeśli najbogatsze kraje nie wykażą elementarnego poczucia przyzwoitości - ostrzegł Dowgilewicz. Polscy dyplomaci ujawnili, że chodzi o takie kraje jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Dania i Holandia. Szef UKIE zapowiedział, że w przypadku fiaska szczytu Polska jest gotowa złożyć jednostronną ofertę wsparcia finansowego dla krajów rozwijających się na konferencji klimatycznej w Kopenhadze.
Czego chce Polska?
Skupione w koalicji pod wodzą Polski biedniejsze kraje UE zapowiadają, że nie poprą mandatu na grudniową konferencję klimatyczną w Kopenhadze, jeśli nie będzie w precyzyjny sposób ustalone, jakie obciążenia mają ponosić poszczególni członkowie UE w ramach walki ze zmianami klimatycznymi. Polska proponuje, by podstawą był udział w pomocy rozwojowej i zewnętrznych działaniach UE albo dochód narodowy brutto.
Polska odrzuca także szwedzkie próby wywierania presji przez wspominanie we wnioskach końcowych o nadwyżkach uprawnień do emisji pozostałych po obecnym okresie zobowiązań z Kioto. Polska chce utrzymać prawo do sprzedaży tych nadwyżek po roku 2012, bo stawka jest niebagatelna: chodzi o zezwolenia na ok. 500 mln ton C02, które rząd w Warszawie mógłby za 2,5-3,5 mld sprzedać krajom przekraczającym swoje limity z Kioto.
W sprawie tej nie zdołali się porozumieć przed szczytem ministrowie środowiska "27". Chcąc wymusić ustępstwa na Polsce ws. finansowania, Szwecja grozi zapisem, że nadwyżki uprawnień mogą podważyć ambitne cele redukcji CO2 w Kopenhadze, i nie przesądza, że będą mogły być zachowane.
Pomoc potrzebna, do redukcji CO2
Finansowe wsparcie krajów najbiedniejszych i rozwijających się jest konieczne, by w Kopenhadze doszło do globalnego porozumienia o redukcji emisji CO2 po roku 2012, kiedy wygaśnie protokół z Kioto. Potrzeby Komisja Europejska szacuje rocznie na 100 mld euro do roku 2020, co zostało potwierdzone w projekcie wniosków końcowych.
Według KE, wsparcie z pieniędzy publicznych powinno wynieść 22-50 mld euro, w tym unijna składka miałaby sięgnąć 2 do 15 mld - ile dokładnie, nie wiadomo, bo nie ma tego w projekcie. Ponadto w dokumencie wciąż brak odpowiedzi na wspierany przez 8 innych nowych krajów polski postulat, by precyzyjnie zadecydować o podziale unijnej składki.
Najbliższa pomoc
Jeśli nie wyjedziemy stąd dzisiaj, jutro z konkretnym ustaleniem: ile pieniędzy, jakie mechanizmy, to będzie potrzebne jeszcze jedno spotkanie Rady Europejskiej jeszcze przed Kopenhagi. Donald Tusk
Jeśli chodzi o pomoc w latach 2010-2012, to Polska zgadza się tylko na dobrowolne składki, deklarując gotowość wydania 10 mln euro rocznie. W projekcie wniosków końcowych potrzeby są określone na 5-7 mld euro rocznie, w czym UE ma zadeklarować "sprawiedliwy udział, o ile inni kluczowi gracze są gotowi wziąć na siebie porównywalny wysiłek".
- Ambicją szwedzkiego przewodnictwa jest zgoda na więcej konkretnych liczb - zadeklarowała szwedzka minister spraw europejskich Cecilia Malmstroem. Dodała jednak, że "jeśli nam się nie uda, będziemy mieli jeszcze trochę czasu" przed konferencją w Kopenhadze.
Premier Donald Tusk mówił wcześniej, że nie ma sensu wyjeżdżać z Brukseli bez ustaleń. - Jeśli nie wyjedziemy stąd dzisiaj, jutro z konkretnym ustaleniem: ile pieniędzy, jakie mechanizmy, to będzie potrzebne jeszcze jedno spotkanie Rady Europejskiej jeszcze przed Kopenhagą - ocenił.
Do Brukseli premier przybył w czwartek przed południem. Po południu dołączyli do niego w Brukseli prezydent Lech Kaczyński i szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.
Źródło: PAP