Chcę zrobić coś dobrego dla ludzi - tak były prezydencki minister Jacek Sasin uzasadnił w rozmowie z portalem tvn24.pl, dlaczego postanowił zamienić funkcję p.o. prezesa w komunalnej spółce w Ząbkach na stanowisko burmistrza dzielnicy Pragi Północ. Tyle, że na przeszkodzie stanęła mu PO, bo choć polityk PiS został burmistrzem, żadnych decyzji w urzędzie podejmować nie razie może.
Były minister kancelarii Lecha Kaczyńskiego bardzo się ucieszył z wyboru na burmistrza, tym bardziej, że nie do końca - jak powiedział - wierzył, że głosowanie podczas poniedziałkowej sesji rady dzielnicy Praga Północ zakończy się dla niego pomyślnie (w radzie większość ma koalicja PO-SLD).
- Zgodziłem się jednak ubiegać o funkcję burmistrza, bo radni PiS przekonywali mnie, że znajdzie się większość potrzebna do mojego wyboru - przyznał. I dodał, że chciał wrócić do samorządu, gdyż tylko tam może się "realizować zawodowo".
- Chcę zrobić coś dobrego dla ludzi - stwierdził.
Sasin - dla stanowiska burmistrza Pragi Północ - gotów jest porzucić funkcję p.o. prezesa Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w podwarszawskich Ząbkach, którą objął już po tym, jak udało mu się zdobyć mandat radnego sejmiku województwa mazowieckiego. Klika dni temu, kiedy portal tvn24.pl napisał, że stanął na czele komunalnej spółki, Sasin mówił tajemniczo: - Mam inne plany dotyczące swojej kariery.
Teraz jest burmistrzem, radnym i p.o prezesa. Ale, jak powiedział, jeśli uda mu się zachować stanowisko burmistrza, zrezygnuje ze spółki komunalnej, zachowując jedynie mandat radnego. - Obie funkcje ze sobą nie kolidują - ocenił.
"Mleko się rozlało"
We wtorek pojawił się w pracy w urzędzie dzielnicy Praga Północ. Tyle, że - jak przyznał - żadnych decyzji podejmować nie może.
W poniedziałek nie udało się bowiem wybrać całego zarządu dzielnicy, który - zgodnie z prawem - nią rządzi. Sesja rady została przerwana. - Pani przewodnicząca ni z tego ni z owego krzyknęła "przerwa" - relacjonował Sasin. - Powstał więc klasyczny pat - dodał.
- Byłam zaskoczona przebiegiem głosowania - przyznaje przewodnicząca rady Elżbieta Kowalska-Kobus z Platformy Obywatelskiej, która jest jednocześnie szefową klubu radnych PO.
O stanowisko burmistrza Pragi Północ ubiegały się dwie osoby: z PO i PiS. Zgodnie z arytmetyką powinien wygrać kandydat PO, bo w radzie większość ma koalicja PO-SLD.
Kowalska-Kobus nie ma wątpliwości, że ktoś musiał się wyłamać: radny PO lub SLD.
Kandydata PiS - oprócz jego partii - poparła również Praska Wspólnota Samorządowa i któryś z koalicyjnych polityków. Nieoficjalnie mówi się, że polityk PO.
- W tej sytuacji muszę zwołać klub, porozmawiać i ustalić, czy mamy w radzie większość - powiedziała Kowalska-Kobus. I dodała: - Mleko się rozlało, trzeba coś z tym zrobić.
Nie chciała przyznać, czy została wezwana na dywanik do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, by tłumaczyć się z niekorzystnego dla PO przebiegu głosowania.
Sasin liczy, że sesja zostanie wznowiona i rada dokończy wybór zarządu. Nie wyklucza jednak, że PO zrealizuje inny scenariusz. Będzie zwlekać, tak aby minął wymagany prawem 30-dniowy termin na wybór władz dzielnicy od pierwszego posiedzenia rady dzielnicy. I burmistrza wskaże prezydent stolicy.
- Nie wykluczam takiego scenariusza - przyznała przewodnicząca rady dzielnicy Praga Północ.
mac/fac
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24