Głową muru nie przebiję, mówi pływaczka, która mimo iż zdobywała sukcesy dla Polski, ciężko pracowała na paraolimpiadę do Pekinu nie pojedzie. Polski Komitet Paraolimpijski nie przewidział jej udziału w zawodach.
- Mam uszkodzony kręgosłup, ale z głową wszystko ok. Nie będę uderzać nią w mur nie do przebicia - mówi Kasia Mielczarek, która ma na swoim koncie rekordy. I to mimo, że ma uszkodzony rdzeń kręgowy i porusza się na wózku inwalidzkim.
W 1991 roku niefortunnie skoczyła na główkę. Ale stara się żyć normalnie i jak najwięcej trenować. Od paraolimpiady w Atenach wykonała katorżniczą pracę i regularnie poprawiała krajowe rekordy m.in. na dystansach 50 metrów stylem grzbietowym, a także w kategoriach 50, 100 i 200 metrów stylem dowolnym. W ten sposób chciała się zrehabilitować za słaby występ w Atenach. A przede wszystkim, by wystartować na paraolimpiadzie w Pekinie.
Jednak wysiłek pływaczki przez ostatnie cztery lata i kolejne rekordy na nic się zdały. Nikt - jak twierdzi - nie chce z nią rozmawiać.
Ma wyniki, ale nie pojedzie
Pomimo osiągnięć nie otrzymała nigdy powołania do kadry. Nie jeździła też na zgrupowania pomimo, że była na listach rankingowych IPC w pierwszej ósemce zawodników. Efekt? Kasię Mielczarek pomija się również przy kompletowaniu kadry pływackiej zgłaszanej przez Polski Komitet Paraolimpijski na Igrzyska w Pekinie. Jest to tym bardziej zaskakujące, że osiągane przez dziewczynę wyniki kwalifikują ją jako jedyną polską zawodniczkę do startu na paraolimpiadzie w grupie startowej S2.
Zdyskwalifikowana za występ w Atenach
W ocenie Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego Kasia na igrzyska się nie nadaje, bo słabo wypadła na poprzednich. Trenerzy nie złożyli odpowiednich wniosków, które kwalifikowałyby ją na paraolimpiadę.
On nie ma wątpliwości: to dowód, że nawet niepełnosprawnym sportowcom rzuca się kłody pod nogi. Jednak pływaczka się nie poddaje, trenuje i uczy innych, by mogli kiedyś pływać tak, jak ona.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24