- Ci, którzy są inspiratorami tego i podobnych tekstów, usiłują zmanipulować opinię publiczną w taki sposób, by nielegalne działania prowadzone w ABW w latach 2006-2007 przedstawić jako heroiczną walkę z rzekomym "Układem" - pisze w swoim oświadczeniu szef ABW i tym samym odpowiada na doniesienia "Dziennika" o swych "niejasnych" powiązaniach. Politycy opozycji domagają się jego odwołania albo przynajmniej zawieszenia.
Bondaryk pisze w swoim oświadczeniu, że artykuł w "Dzienniku" powiela nieprawdziwe, wielokrotnie przez niego dementowane informacje prasowe. (CZYTAJ WIĘCEJ)
- Publikacja ta jednoznacznie wskazuje, iż jej autorzy, prawdopodobnie nieświadomie, pod wpływem swoich anonimowych informatorów, podjęli między innymi próbę zdezorientowania czytelników w sprawie nieprawidłowości stwierdzonych w trakcie kontroli wewnętrznej przeprowadzonej w ABW. W związku z ustaleniami kontroli Agencja skierowała do prokuratury kilka zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Ci, którzy są inspiratorami tego i podobnych tekstów, usiłują zmanipulować opinię publiczną w taki sposób, by nielegalne działania prowadzone w ABW w latach 2006-2007 przedstawić jako heroiczną walkę z rzekomym "Układem" - czytamy w oświadczeniu.
Dziennikarze dyskredytują szefa ABW?
Elementem kontroli może być także krytyka ze strony mediów. Nie może ona jednak polegać na systematycznym wygłaszaniu nieprawdziwych, skrajnie nierzetelnych opinii. Krzysztof Bondaryk, szef ABW
Krytyka tak, kłamstwo nie!
Oburza go wymowa artykułu. - Jestem zaniepokojony faktem, że powiela on szereg nieprawdziwych informacji. W stosunku do autora wcześniejszych, pełnych oszczerstw publikacji podjąłem już przewidziane prawem kroki. Jednym z powtarzanych uporczywie kłamstw jest mój rzekomy udział w sabotowaniu prowadzonych przez prokuraturę śledztw dotyczących nieprawidłowości przy prywatyzacji niektórych przedsiębiorstw. Czynności śledcze ABW nie są hamowane. Toczą się pod nadzorem prokuratury, w trybie określonym przez Kodeks postępowania karnego - pisze w oświadczeniu Bondaryk. Dodaje, że elementem kontroli może być także krytyka ze strony mediów, ale zaznacza, że "nie może ona jednak polegać na systematycznym wygłaszaniu nieprawdziwych, skrajnie nierzetelnych opinii".
Opozycja domaga się głowy Bondaryka
- Nieznane wątki z przeszłości szefa ABW coraz mocniej przebiją się do opinii publicznej. Chodzi o kolizję interesów związaną z pełnioną przez niego funkcję i jego powiązania biznesowe - tłumaczył Zbigniew Wassermann z PiS. Zarzucił Krzysztofowi Bondarykowi, że odkąd został powołany na stanowisko szefa ABW wiele spraw dotyczących powiązanych z nim firm zostało umorzonych, a ludzie, którzy je prowadzili, zostali odwołani. - To naraża na szwank działanie polskich służb - mówił były minister-koordynator ds. służb specjalnych. - Limit na tolerancję takich zachowań został przekroczony. Oczekujemy, że premier wreszcie podejmie jakieś kroki. Domagamy się zawieszenia Bondaryka do czasu wyjaśnienia wszystkich zarzutów kierowanych pod jego adresem albo jego odwołania - powiedział Wassermann.
Źródło: PAP, lex.pl