Bezpłodne pary szturmują kliniki leczenia niepłodności - pisze "Dziennik". Ci, którzy nie mogą mieć dziecka, chcą za wszelką cenę zdążyć z zabiegiem in vitro, zanim w życie wejdzie nowa restrykcyjna ustawa bioetyczna, nad którą pracuje Jarosław Gowin.
W klinikach jest tak dużo zgłoszeń, że trudno o wolne terminy. Właściciele są zaskoczeni takim obrotem spraw. Wielu było przekonanych, że klienci wstrzymają się, czekając na możliwą refundację zabiegu ze strony państwa. Jest wręcz odwrotnie. I choć jeden zabieg kosztuje nawet 12 tysięcy zł, pary nie chcą czekać.
- Zaskoczyła mnie liczba par, zgłaszających się do naszej kliniki. Według moich szacunków jest ich o 30 proc. więcej niż zazwyczaj. Niektóre przez znajomości próbują przeskoczyć kolejkę, byleby już poddać się procedurze in vitro - opisuje "Dziennikowi" dr Mariusz Kiecka, współwłaściciel katowickiej Provity, gdzie na wizytę czeka się teraz dwa miesiące.
Kontrowersyjna ustawa
Co znalazło się w projekcie ustawy autorstwa posła PO? Mowa w niej między innymi o ochronie prawnej embrionów ludzkich, zakazie handlu i nieodpłatnego przekazywania innym osobom zarodków i gamet.
Są też określone warunki zabiegów medycznie wspomaganej prokreacji. Nie poruszono natomiast kwestii związanych z refundacją takich zabiegów ze środków publicznych.
Według przeciwników Gowina zakaz mrożenia zarodków oznacza konieczność kilkakrotnego przechodzenia przez uciążliwą i bolesną terapię hormonalną.
Prace trwają
W grudniu projekt trafił do konsultacji w klubie Platformy Obywatelskiej. Obecnie projektem zajmuje się specjalny zespół, który zakończy swoje prace najprawdopodobniej w połowie lutego.
Następnie powinny zaopiniować pozostałe kluby parlamentarne. W końcu projektem zajmie się sejmowa komisja nadzwyczajna.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: PAP