- Jest oczywistym kłamstwem, że brakuje stu ambasadorów - stwierdził kategorycznie podczas konferencji prasowej szef Kancelarii prezydenta Piotr Kownacki. W piątek minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski mówił o stu brakujących podpisach pod nominacjami i decyzjami dotyczącymi obsady placówek zagranicznych. - Apeluję o elementarną uczciwość - nawoływał Kownacki.
Minister mówił, że brakuje kilkunastu podpisów prezydenta pod nominacjami ambasadorskimi, ale tylko czterech ambasadorów czeka w kraju na decyzję w prezydenta. Jego zdaniem, nie można mówić o tym, że np. w Chinach Polska nie ma swojego ambasadora, bo poprzedni nie został jeszcze odwołany.
Sikorski powiedział w TVP1 w piątek, że "nazbierało się trochę niepodpisanych nominacji i postanowień". - Dochodzimy do 100 podpisów brakujących, z tym że to jest po kilka podpisów na placówkę - mówił minister.
Minister źle zrozumiany
Na antenie TVN24 rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Piotr Paszkowski tłumaczył, o co dokładnie chodziło szefowi MSZ.
Przedstawiciel resortu podkreślił, że na antenie TVP 1 minister spraw zagranicznych powiedział, że uzbierało się „trochę brakujących podpisów pod nominacjami ambasadorskimi. Stąd nie ma tutaj żadnej rozbieżności”.
- Minister i ja mówiliśmy o kilkunastu podpisach pod nominacjami ambasadorskimi. Mówiliśmy też o tym, że łącznie uzbierały się zaległości podpisów pod różnymi aktami, które są potrzebne dla właściwej rotacji kadr służby zagranicznej - tłumaczył zawiłości wypowiedzi szefa polskiej dyplomacji.
- Dziwię się, że minister Kownacki zarzuca kłamstwo ministrowi Sikorskiemu - ocenił.
Nie sto, a piętnaście
Minister Kownacki przywołał zapis konstytucji, który mówi, że to prezydent mianuje i odwołuje przedstawicieli Polski zagranicą. - Odejście od praktyki konsultowania z prezydentem każdego zamiaru nominacji (...) jest bardzo niedobre - ocenił. - Tak się w cywilizowanych w krajach nie dzieje - oświadczył polityk.
Powtórzył też to, co mówił wcześniej - liczba wniosków czekających na podpis prezydenta wynosi nie sto, a piętnaście. Po czym zaapelował do Sikorskiego: - Apeluję do pana ministra o elementarną uczciwość i niewprowadzanie w błąd opinii publicznej.
Skąd rozbieżności?
Szef kancelarii prezydenta tłumaczył, skąd takie rozbieżności w liczbach między kancelarią prezydenta a ministerstwem spraw zagranicznych. W jego odczuciu, różne liczby, "to efekt tego, że kluczowe decyzje podejmują eksperci od czarnej propagandy".
- To jest smutne, jeżeli dwie instytucje państwowe podają różne liczby. Jeżeli z igły zrobiono widły, to jest to bardzo trudne do zaakceptowania - dodał.
Komu zatem wierzyć? Minister radzi: - Wierzyć sobie, sprawdzić. Państwo są dziennikarzami i to są rzeczy do sprawdzenia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24