Szykuje się najbardziej kontrowersyjny przetarg w historii polskiego rynku badań sondażowych - i w dodatku jeden z najdroższych. PFRON chce wydać ponad 4 miliony złotych na przepytanie stu tysięcy niepełnosprawnych. Nie jest jednak pewne, czy tak kosztowne badania przyniosą jakiekolwiek rezultaty. - Góra pieniędzy wyrzucona w błoto - oceniają socjologowie.
- To rozwiązanie, jakie pamiętamy z PRL, humbug i bzdura badawcza - oburza się prof. Andrzej Kojder, przewodniczący Komitetu Socjologii PAN. - Dużo pieniędzy, dużo pracy, a dla niepełnosprawnych efekt żaden. Do tego źle sformułowany problem badawczy. Nie powinno się pytać o sytuację niepełnosprawnych, bo ta jest dobrze znana, lecz o to, jak im pomóc – dodaje w rozmowie z tvn24.pl.
Według mnie powodem porwana się na tak ogromne badanie mogą być dwie rzeczy – niegospodarność albo głupota. Albo się na siłę wyrzuca pieniądze w błoto, albo ktoś pomyślał, że im więcej, tym lepiej, żeby nikt się później nie przyczepił.
W Polsce jest ponad 5 milionów niepełnosprawnych. Ankieterzy mają więc dotrzeć do 2 proc. z nich. Firmy badawcze i statystycy są zgodni: takie badania są drogie, czasochłonne, a wiarogodne dane można uzyskać na mniejszej próbie. - Można by je spokojnie zrobić na 10 tysiącach osób, a i tak byłoby to bardzo duże badanie - ocenia Paweł Grzelak z Polskiego Generalnego Studium Wyborczego PAN.
"Nie ma w Polsce takiej bazy danych"
Według prezesa PFRON, tak ogromna próba ankietowanych jest uzasadniona. - Jestem socjologiem z wykształcenia, zjadłem zęby na badaniach osób z niepełnosprawnością i nikt mi nie udowodni, że ich sytuacja w Polsce jest identyczna. Jeśli jakiś naukowiec może mi dziś powiedzieć, że może to stwierdzić bez badań, to gratuluję intuicji - zaznacza Skiba i przekonuje: - Gdyby każdy powiat miał samodzielnie zorganizować takie badanie, wyszłoby dużo drożej.
Koordynator badania, dr Jacek Pluta z PFRON dodaje: - Chcemy zdiagnozować sytuację, potrzeby i możliwości osób niepełnosprawnych i stworzyć szczegółową mapę polskiej niepełnosprawności. Nie ma w Polsce takiej bazy danych - przekonuje.
"Oficjalnie nie chcemy komentować"
Choć badania są zakrojone na wielką skalę, to wcale nie muszą przynieść oczekiwanych wyników. Dlaczego? Termin realizacji jest ekspresowy. Oferty muszą być złożone do 20 kwietnia, wykonawca zostanie wybrany do końca czerwca, a na samo badanie jest czas do 31 grudnia.
- Po raz pierwszy usłyszałam o badaniu miesiąc temu. Tak mnie zaskoczyła ta informacja, że tylko się roześmiałam i powiedziałam, że chyba mój rozmówca nie oczekuje, że będę to na serio rozważać. Ale i tak zapytał mnie, ile takie badanie powinno trwać i ile kosztować. Powiedziałam, że 10 milionów i dziesięć lat - opowiada przedstawicielka kolejnej dużej firmy badawczej. Nazwiska ujawniać nie chce.
8 firm zainteresowanych zleceniem?
Firmy badawcze i socjologowie ostrzegają: badanie będzie nierzetelne. Prof. Andrzej Kojder: - Dzieląc sumę 4,3 miliona złotych przeznaczonych na badanie przez liczbę respondentów, wychodzi 43 zł na znalezienie odpowiedniej osoby i przeprowadzenie półtoragodzinnej ankiety. Rzetelnie się tego zrobić nie da za takie pieniądze.
Duża firma badawcza (z zastrzeżeniem anonimowości): - To będzie łapanka. Szkoda publicznych pieniędzy.
Wojciech Skiba, prezes PFRON: - Te opinie wynikają z partykularnego interesu firm badawczych, które zainteresowane są zmniejszeniem próby.
Najlepsi fachowcy z GUS stwierdzili, że takie badanie w sześć miesięcy jest jak najbardziej wykonalne. Osiem firm jest zainteresowanych tym zleceniem, dajmy działać wolnemu rynkowi - uważa Skiba.
Firmy rozważą bojkot badań
Gorąca dyskusja o badaniu zleconym przez PFRON toczyła się na posiedzeniu zarządu Organizacji Firm Badania Opinii Rynku. To prestiżowe stowarzyszenie skupiające największe firmy z branży badawczej na polskim rynku. - Zdecydowanie to najbardziej kontrowersyjny przetarg w historii polskiego rynku badań. - mówi tvn24.pl prezes organizacji Janusz Durlik
- Zarząd organizacji zwrócił się z oficjalnym komunikatem do wszystkich firm, które zrzesza. Pyta w nim, czy zdecydują się solidarnie bojkotować przetarg.
Lepiej badać czy działać?
Badanie jest realizowane w ramach unijnego programu operacyjnego Kapitał Ludzki. Jednak jak czytamy w definicji programu, pieniądze te można wydać nie tylko na badania, ale i na aktywizację zawodową niepełnosprawnych, promocję zatrudnienia czy kampanie skierowane do pracodawców. Sięgać po nie może nie tylko państwowy fundusz, ale i sami niepełnosprawni, ich rodziny i pracodawcy.
- Dlaczego Fundusz zamiast aktywizować niepełnosprawnych, woli ich badać? – pytamy Sławomira Lipke, który odpowiada w PFRON za projekty unijne.
- Fundusz po prostu realizuje projekty zaplanowane na ten rok, w ramach projektu Kapitał Ludzki. Jednym z celów jest rozeznanie sytuacji, żeby właściwie wydatkować pozostałe środki – odpowiada urzędnik.
W Ministerstwie Rozwoju Regionalnego dowiadujemy się, że przez najbliższe 4 lata PFRON może otrzymać jeszcze 90 milionów euro dofinansowania.
Coraz więcej pieniędzy, coraz mniej pracujących Przychody PFRON pochodzą głównie z obowiązkowych comiesięcznych wpłat od przedsiębiorców. Składki płacą wszyscy, którzy zatrudniają co najmniej 25 pracowników na pełny etat, a wśród nich mniej niż 6 proc. niepełnosprawnych. Do tego dochodzą dofinansowania z Unii Europejskiej liczone w milionach euro. Do dyspozycji funduszu w zeszłym roku było ponad 4 miliardy złotych. Od roku 2003 do 2007 roku wydatki funduszu wzrosły o prawie 2,5 mld, natomiast liczba pracujących niepełnosprawnych spadła o 80 tysięcy osób. To dane GUS i Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. -Jaki jest podstawowy cel PFRON? - pytamy Sławomira Lipke odpowiedzialnego w PFRON za fundusze Unijne. - Aktywizacja zawodowa niepełnosprawnych - odpowiada urzędnik. - Dlaczego zatem, choć wydajecie z roku na rok coraz więcej, to niepełnosprawnych zatrudnia się mniej? - Nie tylko od PFRON zależy, ile osób niepełnosprawnych jest zatrudnionych w Polsce. - broni się Lipke. pfron
Źródło: tvn24.pl