Przez co najmniej 6 lat pracy arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia w Watykanie wywiad wojskowy PRL traktował go jako informatora - podały Onet i "Rzeczpospolita". "Byłem ofiarą inwigilacji, ale nigdy nie podjąłem żadnej współpracy ze służbami komunistycznymi, co zresztą wynika z przedstawionych dokumentów" - zapewnia w piątkowym oświadczeniu metropolita gdański.
Jak napisali dziennikarze portalu Onet oraz "Rzeczpospolitej", z dokumentów, które znajdowały się do niedawna w zbiorze zastrzeżonym Instytutu Pamięci Narodowej ma wynikać, że abp Głódź za informatora wywiadu wojskowego PRL uważany był co najmniej przez sześć lat, a służby próbowały pozyskać go do świadomej współpracy.
Informacje, jakie wywiad wojskowy miał uzyskiwać od kontaktu o kryptonimach "BA-10" lub "B-10" (miały być stosowane wymiennie), pod którymi miał być ukryty ks. Głódz, ówczesny pracownik Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich, oceniano jako "cenne i wartościowe" typu agenturalnego.
Notatki pułkownika Mazurka
Raporty i notatki z rozmów z Głódziem miał sporządzać płk Franciszek Mazurek ps. "Barcz". W 1982 roku został skierowany do Rzymu, pracując oficjalnie jako kierownik przedstawicielstwa PLL LOT. Jego zadaniem było rozpoznanie zagranicznych kontaktów władz "Solidarności" i powiązań z Watykanem.
Dziennikarza portalu Onet i "Rzeczpospolitej" podali, że w czerwcu 1983 roku płk Mazurek miał wysłać do Sztabu Generalnego analizę środowiska polskich duchownych.
Miał informować między innymi, że poznał bliżej ks. Głódzia, którego charakterystykę przesłał w odrębnej notatce. Dziennikarze nie odnaleźli jej, ale jak zaznaczyli, z poczty wysłanej między 17 a 19 czerwca 1983 roku przez ówczesnego szefa rzymskiej rezydentury wywiadu "Góra" kmdr. por. Czesława Wawrzyniaka ps. Rafał (oficjalnie był on w Rzymie attaché wojskowym i morskim) do centrali w Warszawie wynika, że była do niej załączona dwustronicowa notatka dotycząca ks. Głódzia. Dodali, że w odpowiedzi napisano, że "Barcz" ma stopniowo rozszerzać kontakty z duchownym i podkreślano, że będzie on traktowany jako informator nieświadomy.
W lipcu, płk Mazurek miał wysłać kolejną notatkę o Głódziu, która miała zostać sporządzona po ich spotkaniu w jednej z rzymskich restauracji w czerwcu 1983 roku. W sierpniu pułkownik miał zostać poinstruowany, by między innymi rozpracowywać księdza jako informatora, przejść z nim na kontakty nieoficjalne "bez afiszowania się i bez spotkań przy Watykanie" i uzyskiwać od niego m.in.: charakterystyki "pracowników poszczególnych sekcji watykańskich", członków polskiego Episkopatu, "grup nacisku działających w Watykanie" i ich międzynarodowych powiązań, a także "zbadać, czy będzie możliwe uzyskiwanie informacji o rozmowach głowy naszego episkopatu z papieżem i o treści tych rozmów".
"Wiele cennych i wiarygodnych informacji"
Jak podały Onet i "Rzeczpospolita", w teczce zawierającej wyciąg ze spraw operacyjnych "Barcza" ma znajdować się jedna notatka, w której wprost napisano, że jej źródłem był ks. Głódź.
Miała powstać w połowie stycznia 1984 roku po tym, jak kard. Józef Glemp przyjął od gen. Wojciecha Jaruzelskiego zaproszenie na obiad noworoczny, a w orędziu na Nowy Rok krytykował księży angażujących się politycznie. Powołując się na rozmowy z Głódziem, płk Mazurek miał napisać, że Watykan wstrzymuje się z oceną spotkania Glempa z Jaruzelskim do czasu przybycia prymasa do Rzymu i złożenia wyjaśnień papieżowi. Miał również informować, że pod wpływem głosów krytyki z otoczenia papieża Glemp dokonał korekty swojego orędzia.
Płk Mazurek, już po powrocie do Polski, miał napisać w sprawozdaniu podsumowującym pracę w Rzymie sporządzonym w sierpniu 1987 roku, że: "ostrożnie i umiejętnie prowadzone z nim (ks. Głódziem - red.) rozmowy pozwoliły mi na uzyskanie w latach 1983–1985 wielu cennych i wiarygodnych informacji, zwłaszcza w okresie II wizyty papieskiej w Polsce".
Abp. Głódź: nie podjąłem żadnej współpracy ze służbami komunistycznymi
Abp. Sławoj Leszek Głódź wydał w piątek oświadczenie, w którym podkreślił, że "nigdy nie podjął żadnej współpracy ze służbami komunistycznymi". Napisał, że po raz kolejny pada ofiarą systemu totalitarnego.
"Po raz pierwszy padłem ofiarą tego systemu przed maturą, mając 17 lat. Zostałem wtedy osadzony w Centralnym Więzieniu Karno-Śledczym w Białymstoku na 3 miesiące. Następnie zostałem skazany wyrokiem sądu wojewódzkiego w Białymstoku na rok więzienia w zawieszeniu na 5 lat i wydalony ze szkoły za przynależność do tajnej organizacji 'Białe Orły' i namalowanie plakatu o szkodliwości sojuszu Państwa Polskiego ze Związkiem Radzieckim. Dnia 6 sierpnia 1963 r. wraz z czterema kolegami zostałem wyrzucony z liceum Ogólnokształcącego w Sokółce, przez co musiałem rok później składać maturę korespondencyjnie" - dodał. Podkreślił, że "dziś po raz drugi pada ofiarą systemu, który podstępnie osaczał pracujących w Kurii Rzymskiej Polaków, często pod pozorem przygodnych rozmów z przedstawicielami Ambasady Polskiej w Rzymie, Konsulatu i LOT-u". "Byłem ofiarą inwigilacji, ale nigdy nie podjąłem żadnej współpracy ze służbami komunistycznymi, co zresztą wynika z przedstawionych dokumentów" - zapewnia abp Głódź w oświadczeniu.
Abp Sławoj Leszek Głódź w latach 1991-2004 był biskupem polowym Wojska Polskiego, w latach 2004-08 ordynariuszem diecezji warszawsko-praskiej, a od roku 2008 jest metropolitą gdańskim.
Autor: js//kg / Źródło: Rzeczpospolita, Onet.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24