Zaproponowane zmiany w Kodeksie wyborczym mogą spowodować zaburzenia czy nawet destabilizację procesu wyborczego - ocenił przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński. PKW przeanalizowała propozycje zmian w ordynacji wyborczej przygotowane przez PiS. - Te przepisy układał mały Kazio - skomentował Hermeliński.
ZOBACZ 19 ZAGROŻEŃ ZWIĄZANYCH Z PROPONOWANYMI ZMIANAMI, NA KTÓRE WSKAZUJE PAŃSTWOWA KOMISJA WYBORCZA
W piątek posłowie Prawa i Sprawiedliwości złożyli w Sejmie projekt zmian dotyczących Kodeksu wyborczego. Zakłada on wprowadzenie dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, likwidację jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do rad gmin, a także zmniejszenie liczebności mandatów w okręgach wyborczych do rad powiatów i sejmików województw.
"Nie możemy wykluczyć destabilizacji procesu wyborczego"
Projekt przewiduje też przeprowadzenie reformy Państwowej Komisji Wyborczej. PiS chce, aby siedmiu na dziewięciu jej członków wybierał Sejm (obecnie dziewięcioosobowy skład tworzy po trzech sędziów delegowanych tam przez Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny).
Hermeliński podkreślał podczas czwartkowej konferencji, że "intencją PKW nie jest kwestionowanie racji ustawodawców", jeśli chodzi o przedstawiony projekt. Jednak - jak zauważył - proponowane przepisy powinny "dawać szansę na realizację procesu wyborczego w sposób taki, by nie doprowadzić do przewlekłości, żeby można było w sposób taki jak dotychczas, czyli szybki, sprawny, uczciwy i transparentny przeprowadzić nadchodzące i następne wybory".
Zaznaczył, że PKW przeanalizowała zaproponowane przepisy pod kątem takim, by nie doszło do jakichś utrudnień, zaburzeń czy wręcz destabilizacji procesu wyborczego. - Po tej analizie doszliśmy do wniosku, że takiego zapewnienia dać na tle obowiązujących przepisów nie możemy, wykluczyć zaburzeń czy nawet destabilizacji procesu wyborczego - ocenił Hermeliński.
"Swoista rewolucja w nieodległym stosunkowo czasie"
Przewodniczący PKW ocenił, że w projekcie zmian w Kodeksie wyborczym autorstwa PiS znajduje się szereg pozytywnych zapisów, jednak "niestety, przeważają" w nim rozwiązania i instytucje, które budzą "naprawdę poważne zaniepokojenie" Komisji.
Jak mówił, wynika to z faktu, że mają wejść w życie w "nieodległym stosunkowo terminie w stosunku do wyborów samorządowych", a jednocześnie, że wprowadzają "swoistą rewolucję w funkcjonowaniu organów wyborczych i samej strukturze organów wyborczych".
- Nagłość wprowadzenia tych instytucji i taka jakościowa zmiana może w naszym mniemaniu, w naszym przypuszczeniu zakłócić czy wręcz zdestabilizować prawidłowy proces wyborczy - zaznaczył Hermeliński.
Zgodnie z projektem PiS prawie wszystkie przepisy znowelizowanego Kodeksu wyborczego miałyby wejść w życie po 14 dniach od ich uchwalenia i podpisania przez prezydenta. Wyjątkiem miałaby być reforma PKW, której wprowadzenie nastąpiłoby w ciągu 100 dni od wyboru posłów do Sejmu nowej kadencji.
"Nie będzie komisarzy-sędziów"
Druga zmiana, która niepokoi Komisję dotyczy instytucji komisarzy wyborczych - wyjaśnił Hermeliński.
- Jak państwo zapewne wiecie po lekturze projektu, nie będzie komisarzy-sędziów, będą komisarze wojewódzcy i komisarze powiatowi. Na ich powołanie PKW będzie miała 60 dni czasu - wskazał.
Oznacza to - jak dodał - że w tym czasie Komisja będzie miała powołać prawie 400 komisarzy. Z kolei komisarze wojewódzcy będą mieli trzy miesiące, a komisarze powiatowi miesiąc na określenie nowych okręgów wyborczych. W myśl obowiązującego Kodeksu - zwrócił uwagę szef PKW - komisarzy wojewódzkich obowiązywał termin 15 miesięcy, a powiatowych - roku.
"Mogą ulegać naciskom czy wychodzić naprzeciw oczekiwaniom partii"
- Przepisy dotyczące zmian w Kodeksie wyborczym przygotowane zostały przez osoby, które w ogóle nie mają pojęcia jak w praktyce wyglądają wybory, jak w praktyce wygląda praca w PKW - podkreślił Hermeliński.
- Mam wrażenie, że te przepisy układał mały Kazio - skomentował.
Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej krytycznie odniósł się między innymi do projektowanych przepisów dotyczących kompetencji nowych komisarzy wyborczych. - Nowi komisarze będą osobami, od których wymaga się jedynie wykształcenia prawniczego. Natomiast nie ma mowy o ich apolityczności, czyli tej cesze, która jest właściwa dla sędziów - podkreślił.
Jak dodał, ta cecha pozwala sędziom, komisarzom wyborczym przeprowadzać i nadzorować wybory w sposób uczciwy oraz transparentny. - Kiedy nowi komisarze będąc osobami bez konieczności apolityczności, czy bez tych cech, jakie posiadają sędziowie, nie można wykluczyć sytuacji, że w jakiś sposób mogą ulegać naciskom czy powiedzmy - wychodzić naprzeciw oczekiwaniom partii, która będzie uczestniczyła w wyborach - dodał Hermeliński.
"Poważne obawy co do podziału na okręgi czy obwody"
Zauważył również, że propozycje PiS odbierają tradycyjne kompetencje gminie. - Dotychczas to gminy miały prawo dokonywać podziału na okręgi wyborcze, co było rozwiązaniem słusznym. Bo gmina ma najlepsze rozeznanie co do sytuacji w konkretnych miejscowościach, w konkretnym okręgu czy obwodzie - wskazał szef PKW. - Natomiast teraz to uprawnienie przejęli komisarze, którzy są osobami zupełnie świeżymi, bez żadnego doświadczenia w odróżnieniu od sędziów, którzy od lat są komisarzami - dodał.
- Więc mamy poważne obawy co do sposobu podziału na okręgi czy obwody. Jeden z przepisów projektowanych powiada, że w sytuacji, kiedy komisarze tego obowiązku podziału nie wykonają, wówczas ten obowiązek przechodzi na PKW - stwierdził.
"Wybory dwukrotnie droższe"
- Oceniamy, że koszt wyborów po nowelizacji przepisów wzrośnie dwukrotnie - powiedziała z kolei szefowa Krajowego Biura Wyborczego Beata Tokaj, odnosząc się do zmian zaproponowanych przez PiS.
Wyliczała, że na przykład obecnie koszt diet dla pracowników komisji wyborczych wynosi 95 milionów złotych, a po zmianach wyniósłby 190 milionów. Mówiła, że do tego doszłyby zwiększone koszty związane z dietami dla komisarzy wyborczych i pieniądze na wynagrodzenia dla korpusu urzędników, których do tej pory na ten cel nie wydawano. Całkowity koszt wyborów oszacowała na ponad 638 milionów złotych - co oznacza, że wzrośnie o 331 milionów.
Hermeliński mówił, że wprowadzenie nowej procedury związanej na przykład z liczeniem głosów spowolni ogłoszenie wyników na przykład wyborów samorządowych. Dodał, że już przy poprzednich wyborach było oczekiwanie społeczne, by wyniki były podawane jeszcze szybciej niż dotąd. Podkreślił, że zmiany zaproponowane w projekcie nie idą w tę stronę.
Przewodniczący PKW pytany był na konferencji prasowej jak ocenia prawdopodobieństwo, że wybory samorządowe się nie odbędą lub odbędą się w sposób, który będzie budził wątpliwości.
- Jeśli chodzi o to, jak oceniam możliwość niedojścia - trudno procentowo jest oceniać. Nie jestem w stanie określić tego na dzień dzisiejszy. Trudno powiedzieć, jakie będą ustalenia w toku procesu legislacyjnego, czy zajdą jakieś zmiany, czy nie, czy Sejm i projektodawcy skorzystają z opinii, które będą przedstawione - wyliczał. - Mam nadzieję, że takiej sytuacji, katastrofy nie będzie. Ale na pewno będą znaczące utrudnienia i problemy - ocenił szef PKW.
System informatyczny "musi pójść do kosza"
Hermeliński dodał również, że "jeśli zaproponowane zmiany w Kodeksie wyborczym wejdą w życie, obecny system informatyczny, który działa sprawnie, będzie nieprzydatny do przeprowadzenia wyborów".
PKW w 2014 zmieniła sposób działania i przygotowała nowy system informatyczny. Jak przypomniał szef komisji, przeprowadzono kilka testów tego systemu i ich wyniki pokazały jego "bardzo sprawne działanie". - Natomiast przy wprowadzeniu zaproponowanych zmian w tak krótkim czasie przed wyborami parlamentarnymi (...) mogę powiedzieć, że w związku z tym ten system informatyczny, który mamy, on po prostu musi pójść do kosza, bo on będzie nieprzydatny do przeprowadzenia wyborów w tym kształcie, jaki został zaproponowany w projektowanych przepisach - ocenił Hermeliński.
Autor: mnd//now / Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Bartłomiej Zborowski