Jeśli zapisujesz się do niepaństwowej szkoły wyższej, możesz dostać gratis nawet komputer, zestaw książek, rabat na obozie integracyjnym. I nie są to wszystkie granty, jakie taki student może dostać - pisze "Życie Warszawy".
Do Wyższej Szkoły Handlu i Finansów Międzynarodowych na pierwszy rok przyjęto w ubiegłym roku pięciuset studentów. Uczelnia ma jednak znacznie większe aspiracje. Dlatego w tym roku władze postanowiły skusić kandydatów przenośnymi komputerami (o wartości 2 tys. zł).
"Na Zachodzie powszechnie stosuje się takie praktyki. Komputer przekazywany studentowi ułatwia mu pracę. Dostaje go w leasing. Poza tym, jest formą nagrody, swoistym stypendium" – argumentuje rzeczniczka uczelni Aneta Socha, pytana, czy wręczanie prezentów jest etyczne. Warunkiem otrzymania laptopa jest zapłacenie z góry za rok nauki, w sumie ponad 4 tys. zł. Oferta jest dostępna jedynie dla kandydatów na pierwszy rok. Cała reszta przy zapisach otrzymuje za to książki, które pozwalają rozszerzać omawiane na zajęciach tematy.
Inną formę promocji przyjmuje Szkoła Wyższa im. Bogdana Jańskiego. Tam studenci, którzy zapisali się na zajęcia do 20 lipca, mogli za darmo wyjechać na obóz integracyjny w góry lub nad morze - podaje przykłady dziennik. W ten sposób szkoła zagwarantowała sobie wielu studentów, którzy na pewno nie zrezygnują z nauki na pierwszym roku.
Aby przekonać przyszłych żaków do podjęcia nauki na nowym kierunku, Wyższa Szkoła Ekologii i Zarządzania obniża wpisowe. Osoba, która chce studiować zdrowie publiczne, zapłaci tylko złotówkę. Inni muszą wydać aż 990 zł.
Przedstawiciele państwowych uczelni krytykują pomysły konkurencji. W środowisku akademickim panuje opinia, że do dobrej szkoły nikogo namawiać nie trzeba. "Do nas kandydaci pchają się drzwiami i oknami, a nikt nie daje im prezentów. Listy rezerwowezawsze mają kilkaset nazwisk" – mówi "Życiu Warszawy" jeden z członków komisji rekrutacyjnej Wydziału Prawa i Administracji UW.
Źródło: "Życie Warszawy"