Ranny bocian spod Płocka trafił pod opiekę leśników. Jego losem zajął się wójt Starej Białej, ale dopiero po interwencji portalu tvn24.pl. Wcześniej przez trzy dni nasz internauta Waldek próbował zwrócić uwagę lokalnych instytucji na cierpiącego ptaka, ale bezksutecznie. Nikt nie chciał zająć się bocianem.
Teraz już "bociek" jest pod opieką leśników z Miszewa Murowanego. Zwierzę ma sparaliżowane nogi i nie wiadomo jeszcze, czy uda mu się wrócić do pełni zdrowia.
Ratunek przed śmiercią przy drodze prowadzącej do elektrowni biogazowej w Kobiernikach, zwierzę zawdzięcza naszemu internaucie Waldkowi, który alarmował sztab kryzysowy, Urząd Gminy, sanepid,a potem portal tvn24.pl. Jak sam przyznał, powodował nim również strach - bo w okolicach Płocka, chory ptak kojarzy się z jednym - ptasią grypą.
"Leży od trzech dni"
Płock i sąsiednie gminy były terenem najmocniej dotkniętym kolejnymi "wybuchami" ognisk ptasiej grypy w Polsce. Dlatego, obecność chorego ptaka przy drodze budziła zrozumiałą czujność. - Bociek od niedzieli leży przy drodze prowadzącej do elektrowni biogazowej w Kobiernikach - alarmował internauta Waldek. Twierdził, że próbował zwrócić uwagę różnych instytucji na umierającego ptaka. - Wszędzie mi mówią, że lepiej byłoby gdyby zwierzę zdechło - wtedy ktoś przyjedzie i je zbada - oburzał się nasz internauta.
Nie należy panikować
Przed paniką w sprawie chorego zwierzęcia przestrzegał ekspert ornitolog. - W pierwszej kolejności należy zorganizować pomoc dla ptaka - mówił tvn24.pl Łukasz Ławicki z Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego. Zdaniem eksperta, najbardziej prawdopodobne było to, że zwierzę jest ranne, ma złamane skrzydło lub jest jeszcze bardzo młode i zwyczajnie nie potrafi sobie samo poradzić, a wypadło już z gniazda.
- Ewentualne zarażenie ptasią grypą jest na końcu tej kolejki podejrzeń - mówił ornitolog. Oczywiście należy zachować ostrożność, a pomoc powinna zorganizować straż miejska, a tam gdzie jej nie ma - policja lub straż pożarna - uważa Łukasz Ławicki. Jednak jak widać, przez trzy dni losem ptaka w Kobiernikach, nie zainteresował się nikt, poza Waldkiem. Teraz dzięki jego - i naszej - interwencji ptak znalazł opiekę.
Źródło: Kontakt TVN24,PAP