Aż 31 tys. Polek dokonało w ub.r. aborcji w Anglii. To 30 procent więcej niż rok wcześniej - podaje "Polska".
Dane Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny są szokujące. Każdego roku aborcji za granicą poddaje się ponad 32 tys. Polek. Najwięcej w Wielkiej Brytanii. Dlaczego? Bo do 24. tygodnia ciąży zabieg można tam wykonać bezpłatnie. Zasady są proste: kobieta może pozbyć się dziecka, jeśli ciąża zagraża jej życiu i zdrowiu, może też to zrobić ze względów społecznych, np. kiedy się uczy lub jest w złej sytuacji materialnej.
Według BPAS (brytyjska organizacja finansująca prawie połowę aborcji na Wyspach w ramach ubezpieczenia) Polki stanowią aż 80 proc. wszystkich cudzoziemek usuwających ciążę. Według brytyjskiego resortu zdrowia tylko w trzech szpitalach na Ealingu, polskiej dzielnicy Londynu, usunięto w ub.r. ponad 2 tys. ciąż.
Polki są zadowolone, bo w pierwszych tygodniach ciąży nie ma interwencji chirurgicznej, a aborcji dokonuje się farmakologicznie. Dopiero w późniejszej fazie w grę wchodzi operacja.
– Wcale nie jestem zaskoczony liczbą angielskich aborcji. Myślę nawet, że może ich być więcej. Polska jest zacofana, jeśli chodzi o antykoncepcję. A prawo dotyczące możliwości usuwania ciąży jest absurdalnie surowe – mówi Marek Balicki (SLD), były minister zdrowia, obecnie wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia.
Posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS) z Komisji Polityki Społecznej i Rodziny: – W wielu przypadkach wyjazd do Anglii nie jest fanaberią, ale aktem rozpaczy i desperacji. Kluzik-Rostkowska jako przyczyny takiego stanu rzeczy podaje, podobnie jak Balicki, niewiedzę o sposobach zapobiegania ciąży i słabą opiekę państwa nad samotną matką. W Anglii antykoncepcja jest darmowa.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP