Nadeszły! Niespodziewanie! Znienacka! Bez ostrzeżenia! Bez zapachu pieczenia, bez zapachu pasty do parkietów, bez huku froterki i bez nerwowej krzątaniny by zdążyć z porządkami. Nadeszły trochę wbrew codzienności. Prześlizgnęły się pomiędzy spotkaniami a programami do poprowadzenia. Wcisnęły się między sprawy do załatwienia... i są.
Kiedyś to tak nie było. Kiedyś nadejście Świąt było Wielką Sprawą. Jakoś się to przeżywało, oczekiwało, omawiało i przygotowywało. I kiedy wreszcie nadchodziły, były czymś Wielkim. I wszyscy się spotykali, cała Rodzina, i rozmawiało się i jadło. I trochę narzekało, że znów trzeba iść do ciotki czy wuja, albo że oni znów przychodzą do nas. A mógłby choć w święta być święty spokój. Ale razem z tym narzekaniem, krzątaniną, gotowaniem a w jeszcze bardziej zamierzchłej przeszłości - z problemami z zaopatrzeniem – święta były Wydarzeniem. I co się stało?! Dlaczego nie jest już tak jak było? Bo Najstarsi odeszli? Nie. Bo Rodzice nie mają już tyle energii? Nie. Bo problem jest w nas. W młodzieży. To znaczy, nie całej młodzieży (jak sądzę), ale w takich, jak ja. Pracujemy do ostatniej chwili. Przed Świętami zostajemy dłużej w pracy, bo ta przerwa w codzienności wymaga specjalnej obsługi. I przygotowania, na wypadek, gdyby do wtorku świat miał się zawalić. I niby chcemy, żeby było jakoś nastrojowo. Ale uciekamy od tego nastroju. By potem z żalem powiedzieć: gdzie się podział Duch Świąt. Już nas nie odwiedza? Odwiedza. A raczej mógłby, gdyby nie nasz egoizm. Zbyt skupieni na samych sobie, na tym, co My mamy do zrobienia, na tym co w Naszej firmie jest najważniejsze, planując co Trzeba będzie zrobić tuż po Świętach, zapominamy się cieszyć i przeżywać. A co najważniejsze – brak nam czasu na to, by włączyć się we Wspólne przygotowania do świątecznej celebracji. By się jej poświęcić. Profesor Zbigniew Nęcki, psycholog którego miałem przyjemność poznać jeszcze w czasach gdy mieszkałem w Krakowie, powiedział w moim piątkowym programie, że żeby czuć wyjątkowość świąt, trzeba je przeżywać wspólnie. I wspólnie poddawać się rytuałowi świątecznych obrządków. Oderwać się od codziennego życia i poświęcić dla wspólnego z bliskimi przedsięwzięcia. I wtedy Duch Świąt powróci. Z pozoru proste i oczywiste. Ale potrzebowałem Profesora, żeby mi to uświadomił. Pytanie: kto z Państwa zalicza się do tych „My”, którym, jak mnie, Święta w życie wkradają się ukradkiem między pozycje w kalendarzu, tak nieśmiało, że dla Ducha Świąt brakuje już miejsca? Więc na te trwające już od dobrej chwili Święta Wielkiej Nocy składam Najserdeczniejsze Życzenia – nie tylko szczęścia, ale i czasu na wspólną z bliskimi świąteczną celebrację.