1. Leo nie jest nieomylny. W czasie mistrzostw popełnił błędy. Np. jego dwie wypowiedzi: „to cud, że tu jesteśmy” i „to już koniec” po remisie z Austrią, gdy była jeszcze szansa na awans, mogły zachwiać już i tak małą wiarą zawodników we własne umiejętności. Wypowiedzi były totalnym zaprzeczeniem filozofii, którą Leo wpajał piłkarzom (a także kibicom) od początku pracy z kadrą: wiary w sukces, umiejętności, walki do końca.
2. Piłkarze nie byli w 100 proc. kondycyjnie i psychicznie przygotowani do mistrzostw. Sił im starczało na 70 minut. Zamiast przejść do ataku w spotkaniu z Niemcami i Chorwacją, byliśmy tylko statystami.
3. Nie mieliśmy wypracowanego ani jednego stałego fragmentu gry. Zawsze było to naszą mocną stroną. Rzuty wolne były przypadkowe, podobnie rzuty rożne.
4. Nie mieliśmy czym straszyć. Leo nie znalazł napastnika z prawdziwego zdarzenia. Miał być nim Ebi, ale on lepiej sprawdza się na skrzydłach niż na środku ataku. Oczywiście, można znaleźć jedno usprawiedliwienie: Polska nie ma obecnie napastnika klasy mistrzowskiej.
5. Mimo to: LEO MUSI ZOSTAĆ.
6. Nie potrzebujemy zmiany na gorsze. Lepszych fachowców jest na świecie kilku, może kilkunastu. Zatrudnić ich będzie tak samo trudno, jak namówić piłkarza reprezentacji Hiszpanii do transferu do polskiej ligi.
7. Leo od podszewki poznał naszą mentalność, umiejętności, piłkarzy, ligę etc. Teraz wie jak zawodnicy reagują na wielkim turnieju. To może tylko zaprocentować w przyszłości.
8. Wie, co zrobić, by wyeliminować błędy. Po konferencji prasowej kończącej występ Polaków na Euro był zdeterminowany, gotów do dalszej pracy i walki.
9. Leo ma wielki autorytet wśród piłkarzy. Ma także wielki autorytet wśród znawców piłki. Żaden trener od kilkunastu lat nie mógł cieszyć się takim zaufaniem
10. I na koniec. Nie jest sztuką wymienić jedną osobę: trenera. Sztuką jest wymienić 3/4 składu piłkarzy. Tylko Leo jest do tego zdolny. Człowiek poza układami, z charyzmą i wiarą w umiejętności polskich piłkarzy.
Sosnowski, Wiedeń