Diagnoza jest krótka i prosta, ale zaskakująca: premier Donald Tusk prowadzi SPOLEGLIWĄ politykę zagraniczną. Oświadczył to na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński. Nie rozległy się fanfary, nikt nie uderzył też w dzwony, a właściwie powinien, bo to przełomowe oświadczenie, całkowicie zmieniające stosunek PiSu do rządu. Wydawałoby się, że politycy Platformy powinni za ten niespodziewany komplement podziękować, ale nic takiego się nie dzieje.
Obawiam się, że - podobnie jak sam prezes PiSu - mogli nie zrozumieć, co on właściwie powiedział, czyli co właściwie oznacza słowo SPOLEGLIWY. Kaczyńskiemu wydawało się zapewne, że oznacza ono uleganie innym. Nic podobnego! Człowiek spolegliwy, to KTOŚ, NA KIM MOŻNA POLEGAĆ. Czy powiedzenie, że w polityce zagranicznej możemy polegać na Donaldzie Tusku, może być uznane za jego krytykę?
Kilka dni temu gościem Magazynu 24 godziny był Janusz Maksymiuk, prawa ręka Andrzeja Leppera (w związku z postawieniem Lepperowi zarzutów przez prokuraturę). Zarzucił jednemu z moich redakcyjnych kolegów, że jest OPORTUNISTĄ Samoobrony. - Oportunistą? - zapytałem z niedowierzaniem. - Tak - odpowiedział - zawsze politycznie był naszym oportunistą. - Jak pan rozumie słowo oportunizm? - Nie negatywnie, absolutnie... - pośpieszył z zapewnieniem Maksymiuk, bo przecież każdemu wolno Samoobronę krytykować. Wcale się nie speszył, gdy zapytałem, czy nie chodziło mu raczej o słowo OPONENT…
Trudny jest język polski, a nasi politycy bez wahania używają słów, których nie rozumieją… Kto będzie następny? A może już jest? Mają Państwo jakieś przykłady?
P.S.: Przypominam o moim zaproszeniu do quizu w poprzednim tekście na blogu. Sprawdź, ile jest w Tobie mężczyzny, a ile kobiety… :)