Spokojny, letni wieczór. Wracam sobie z żoną z centrum moim eleganckim Fiatem. Jadę z umiarkowaną prędkością – ale nie żebym się wlókł, o nie. A co to za błysk świateł za mną i wściekła gęba pełna piany? Aaa, no jasne. To Pan Nauczyciel.
To obrazek pierwszy, na którym Pan Nauczyciel nie wściekał się na mnie, ale na jadącą równolegle Fabię. Trochę może i miał racji, bo w Fabii czteroosobowa rodzina jedzie lewym pasem równolegle do mojego Fiata, więc wyprzedzić się jej nie da. Sama też nie ma ochoty dodać gazu i wjechać przede mnie albo zwolnić i za mnie. Jedziemy. No a za nami Nauczyciel.
Z dwóch pasów robią się trzy. Zjeżdżam na prawy. Fabia zostaje na lewym. Opuszczonym przeze mnie środkowym w mgnieniu oka przebija się Pan Nauczyciel (VW Passat kombi sprzed kilku lat, podwarszawska rejestracja) zajeżdża drogę jadącej statecznie Fabii i po hamulcach. Akcję oglądam w lusterku wstecznym, bo spokojnie się oddalam. Fabia zjeżdża na środkowy. Nauczyciel też. I po hamulach. Nieźle pewnie już przestraszony tata z Fabii na prawy. Nauczyciel też. Stop. Jeszcze zatrąbi przeraźliwie i z piskiem opon popędzi do przodu. Nauczył jak się jeździ kolejną niedorajdę.
Obrazek drugi. Tym razem dwupasmówka zwęża się do jednego pasa. W Austrii widziałem (pewnie specjalnie dla Polaków) rysunkowe instrukcje podpowiadające jak się zachować. Przy zwężeniu kierowcy z prawego wpuszczają co drugi samochód tych z lewego, dzięki czemu ruch odbywa się wolno ale płynnie na obu pasach. Ale to w Austrii. U nas kilkaset metrów przed zwężeniem lewy pas zajmuje Nauczyciel. Jedzie dwa na godzinę i pilnuje aby nikt z lewego nie wcisnął się na prawy. No – chyba, że za Panem Nauczycielem. Po przed – to nie wolno, a poza tym się nie da.
Obrazek trzeci dopowie sobie każdy z Państwa. Nauczycieli ci na polskich drogach dostatek. Skoro tak, to dlaczego tylu na nich kretynów? Niczego się (piii) nie nauczyli?!