W wielu ocenach rezultaty nocnych negocjacji w Brukseli to zwycięstwo. Przeciwnicy ostrej walki o pierwiastek są zadowoleni z rezultatów, na własne oczy widziałam, jak politycy SLD szczerze gratulowali premierowi i prezydentowi, chwaląc ich umiejętności negocjacyjne. Dla mnie, ten sukces jest umiarkowany.
Pierwiastek okazał się (już na wstępie) królikiem schowanym z powrotem do kapelusza. Na rozpoczęciu szczytu nasz postulat po cichu spadł z naszej własnej agendy.
A przecież o pierwiastkowym rozwiązaniu ciepło zaczęła pisać europejska prasa, zyskiwaliśmy (przynajmniej medialnych) sojuszników! Czy nie można było po prostu zapisać do mandatu dalszej dyskusji? Był opór europejskich przywódców, ale o takie wyjście z impasu walczyli polscy szerpowie. System nicejski udało się wydłużyć, ale jedynie o 5 lat. Potem wchodzi w grę podwójna większość z mechanizmem Joaniny. Ten mechanizm dodajmy, nie polega na możliwości blokowania. To jedynie szansa na odsunięcie w czasie niekorzystnych decyzji, ale nawet to rozwiązanie będzie stosowane jedynie przez 3 lata. Być może jakimś wyjściem był wpisanie Joaniny jako mechanizmu stałego – taka ewentualność pojawiła się w pewnym momencie, ale i tego nie udało przeforsować. Przyjęliśmy więc tak naprawdę ofertę niemieckiej Prezydencji sprzed negocjacji. System mieszany, na który się zgodziliśmy nie jest wbrew temu, co mówi prezydent lepszy od systemu pierwiastkowego bo ma charakter tymczasowy. Czy zatem taki kształt porozumienia to naprawdę najlepsze, co można było osiągnąć?
Można by długo pisać o porażkach i zawiedzionych obietnicach, trzeba jednak pamiętać o starej zasadzie: tak się gra, jak przeciwnik pozwala. Dzisiaj w Unii nie było chyba szansy na inne rozwiązanie. Umówmy się, że system nicejski na najbliższe 5 lat, z możliwością opcji do 2017 jest z pewnością lepszym rozwiązaniem niż pierwiastek, a te 10 lat będzie ważnych dla rozwoju Polski, to jest czas na gospodarcze dogonienie Europy. Poza tym nie wiemy, co udało się dodatkowo osiągnąć pod stołem. Być może jakieś zapewnienia odnośnie solidarności energetycznej, być może uzgodnienia dotyczące rozszerzenia albo wspólnej polityki wobec Rosji?
Sukcesem jest kompromis. To pewne. Najważniejsze, że nie zablokowaliśmy szczytu i możemy odetchnąć z ulgą. Sukcesem jest więc zachowanie twarzy przez Polskę, ale to też sukces to umiarkowany, bo pod ostrą presją, której należało się spodziewać - zrezygnowaliśmy. Niestety, na zachodzie bez zmian – wystarczy przejrzeć tytuły europejskich gazet, żeby zobaczyć, jak irytująca i jak bardzo krytykowana jest nasza nieprzejednana postawa. Nasz wizerunek awanturników i eurosceptyków tylko się umocnił.