Wczoraj zaczął się jeden z najważniejszych procesów w wolnej Polsce. Prawda sądowa w sprawie "Praca za seks w Samoobronie" dopiero się wyłoni. Sąd bezstronnie oceni, na ile obrzydlistwo obyczajów tej partii należy uznać za łamanie prawa - pisze w "Gazecie Wyborczej" Piotr Pacewicz.
Zdaniem publicysty, prawda reporterska jest jednoznaczna: działacze Samoobrony żądali usług seksualnych w zamian za zatrudnienie, a jeśli kobieta to odrzucała, sięgali po przemoc ("siłą rozebrał ją, przycisnął całym ciałem") lub grozili ("siedź cicho, bo i tak to zrobię na siłę" - z aktu oskarżenia Stanisława Łyżwińskiego).
Sam Pan Przewodniczący był macho mniej brutalnym, ale równie dosłownym: "Kiedy weszła do pokoju, zobaczyła w nim Andrzeja Leppera okrytego jedynie ręcznikiem. Siedząc na kanapie, złożył jej propozycję odbycia stosunku oralnego".
Dziennikarska prawda dotarła do opinii publicznej i zmieniła się w wyrok polityczny. Ostatecznie pogrążyła Samoobronę w wyborach, choć Lepper zarzucał "GW", że ta chce obalić rząd, a poseł PiS mówił, że "Wyborcza" sięgnęła bruku.
Wszystko za sprawą Anety Krawczyk, odważnej kobiety, dobrej matki. Ujawniając własne grzechy, zapłaciła wysoką cenę, bo odezwał się - także w niektórych mediach - obrzydliwy stereotyp, że gdy dochodzi do seksu, to winna jest zawsze kobieta i że facetom więcej wolno. Niech sobie pohulają, póki mogą.
A jednak życiowy bilans Krawczyk jest pozytywny: "Dostałam po twarzy z każdej strony, ale mam dużo satysfakcji". Nieoczekiwanie dla siebie samej stała się znakiem nadziei dla wielu molestowanych, to na niej wzorowała się Anna z Olsztyna, ujawniając seksualną przemoc ze strony prezydenta miasta.
Proces może się stać potrzebną lekcją wychowania obywatelskiego pod tytułem "prawa kobiet". Zaś przykrość, że na ekranach zobaczymy znów opalone oblicze Leppera, osłodzi nam fakt, że tym razem będzie lepiej obsadzony niż w roli wicepremiera - uważa Piotr Pacewicz z "Gazety Wyborczej".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"