Wielka Brytania bała się ataku ZSRR podczas zimnej wojny. I chyba słusznie, bo w 1978 roku miała zapas rakiet tylko na trzy dni. Dłużej więc nie mogła się bronić - to wnioski z tajnych archiwów brytyjskich. Akta będą odtajnione jutro.
Ówczesny premier Wielkiej Brytanii James Callaghan dowiedział się o tym fatalnym stanie rzeczy, ponieważ zażądał raportu o "zdolności do odpowiedzi na atak ZSRR". Wcześniej otrzymał raport rządowego Połączonego Komitetu Wywiadowczego (JIC) o ewentualności sowieckiej ofensywy.
Nie było rakiet i innego sprzętu
"Oby Bóg nam pomógł w razie wojny" – to reakcja premiera na raport o zdolności bojowej w 1978 roku. Przeczytał tam, że rakiet do brytyjskich samolotów bojowych wystarczy tylko na trzy dni, a inne braki w sprzęcie też są poważne. Callaghan określił tę sytuację jako "skandal".
Generałowie nic nie mogli poradzić
W odpowiedzi szefowie sztabu generalnego opracowali nowy raport. Napisali w nim, że Wielka Brytania "nie może odpowiedzieć równorzędnie" na zagrożenia wymienione w raporcie.
Tłumaczyli, że na skuteczne odparcie ataku nie ma wielkich szans: "W razie ataku nuklearnego rakietami balistycznymi nie dysponujemy innym potencjałem obronnym niż pośrednie odstraszanie naszymi siłami nuklearnymi" - napisali w styczniu 1978 r. - "Nawet gdybyśmy zostali ostrzeżeni zawczasu, jest mało prawdopodobne, by brytyjska obrona zdołała zapobiec utracie znacznej części baz NATO w Wielkiej Brytanii".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EAST NEWS