- Kwota była niższa z prostego powodu: zawarłem umowę przedwstępną i właśnie to, że najemca miał kupić tę kamienicę, spowodowało, że zgodziłem się na niższy czynsz - tak prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś tłumaczył, dlaczego zdecydował się wynajmować kamienicę za stawkę niższą od rynkowej. Odnosząc się do faktu, że działał tam hotel z pokojami na godziny, Banaś zapewnił, iż nie miał żadnej informacji, "żeby ktokolwiek narzekał, że cokolwiek złego się działo".
Marian Banaś na stanowisko prezesa NIK został powołany, mimo że jego oświadczenia majątkowe wciąż bada CBA. Kontrola ma się zakończyć w drugiej połowie października - już po wyborach parlamentarnych. O tym, że CBA prowadzi "analizę przedkontrolną" oświadczenia majątkowego Banasia, minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński informował w styczniu w odpowiedzi na pytanie posłów opozycji.
W poniedziałek w telewizji państwowej Banaś poinformował, że zwróci się do marszałek Sejmu o bezpłatny urlop do czasu wyjaśnienia sprawy.
"Znikąd nie miałem informacji, żeby w kamienicy działo się cokolwiek złego"
Marian Banaś we wtorek w radiowej Trójce oświadczył, że informacje z reportażu to "absurdalne, zmanipulowane fakty" i że "jest to ewidentna prowokacja" wymierzona w niego i rząd.
Prezes NIK powiedział, że miesiąc temu sfinalizował umowę sprzedaży kamienicy na krakowskim Podgórzu. - Starałem się o jej sprzedaż od samego początku i z tą myślą zawarłem umowę wynajmu tej kamienicy - tłumaczył. - Później zawarłem umowę przedwstępną na okoliczność sprzedaży tego domu pierwszemu najemcy, młodemu człowiekowi, który miał wziąć kredyt. Niestety go nie dostał - dodał Banaś.
Tłumaczył też, dlaczego rocznie za wynajem kamienicy pobierał około 60 tysięcy złotych - nieco ponad 5000 złotych miesięcznie. "Gazeta Wyborcza", powołując się na ekspertów od wyceny nieruchomości, szacowała, że cena wynajmu powinna wynosić miesięcznie 15 tysięcy.
- Kwota była niższa z prostego powodu: zawarłem umowę przedwstępną i właśnie to, że najemca miał kupić tę kamienicę, spowodowało, że zgodziłem się na niższy czynsz, że pozostałe należności zostaną rozliczone przy sprzedaży kamienicy - wyjaśniał.
Komentując informacje o funkcjonowaniu w kamienicy hotelu na godziny, Banaś zapewnił, że dowiedział się o tym "bardzo późno". Oznajmił, że to nie on prowadził działalność i nie jest za nią odpowiedzialny. - Nie była to sytuacja taka, żebym z dnia na dzień mógł pożegnać się z tym panem (...) kamienicę to nie jest tak łatwo sprzedać - tłumaczył.
- Znikąd nie miałem żadnej informacji, żeby ktokolwiek narzekał, że cokolwiek złego się działo w tej kamienicy - przekonywał. Podkreślił, że takiej informacji nie otrzymał także od służb specjalnych.
"Zaraz tę rozmowę skończyłem"
Gdy dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel odwiedził pensjonat z pokojami na godziny mieszczący się w krakowskiej kamienicy, w recepcji natknął się na znanego przestępcę, jednego z braci K. Odbył on przy reporterze rozmowę telefoniczną, twierdząc, że połączył się z Banasiem.
Prezes NIK potwierdził, że rzeczywiście rozmawiał wtedy z tym mężczyzną. - Zaraz tę rozmowę skończyłem, byłem bardzo zajęty i nie chciałem w ogóle z nim rozmawiać - tłumaczył Banaś w Trójce. Dodał, że żadnego z braci K. "nie widział na oczy".
Wyjaśnił, że mężczyzna miał do niego numer, ponieważ wcześniej przekazał go jego synowi, czyli najemcy kamienicy. Zaznaczył, że zrobił to na wypadek "gdyby zdarzyła się jakaś katastrofa czy awaria".
"Pomyliłem się z powierzchniami działki"
Banaś odniósł się również do kontrowersji w sprawie swoich oświadczeń majątkowych, które cały czas bada CBA. Prezes NIK oświadczył, że kontrola została podjęta na jego wniosek.
Minister Banaś wpisał do oświadczenia majątkowego: dwa domy - jeden o powierzchni 200 mkw., drugi - 50 mkw.; trzy mieszkania o powierzchni 76 m.kw., 71 mkw. i 40 mkw.; grunty rolne o powierzchni 7 tys. mkw.; kamienicę o powierzchni 400 mkw. Kamienicę oraz dwa mniejsze mieszkania Banaś wynajmował, co rocznie przynosiło dochód 65 700 zł. W oświadczeniu brakowało informacji o obciążeniu hipotecznym kamienicy w Krakowie, która według zapisów w księdze wieczystej należała do Banasia i którą - jak sam mówi - niedawno sprzedał.
- To właśnie dlatego, kiedy prowadziłem skuteczną walkę z całymi środowiskami mafijnymi, kiedy organizowałem Krajową Administrację Skarbową (...), to właśnie wtedy niesprzyjające mi siły, być może w samym KAS-ie, sprawiły, że (dziennikarze - red.) podjęli ten temat. Ja nie przywiązywałem do tego większej wagi i to bardzo niedobrze. To była z mojej strony nierzetelność pewnego rodzaju, że pomyliłem się z powierzchniami działki (wpisanymi do oświadczenia - red.) - wyjaśniał.
PO wnioskuje do CBA o sprawdzenie pochodzenia majątku Banasia
Politycy Platformy Obywatelskiej przekazali we wtorek, że występują do CBA z wnioskiem dotyczącym majątku szefa NIK Mariana Banasia.
- Centralne Biuro Antykorupcyjne musi sprawdzić pochodzenie tego majątku, bo to budzi wielkie wątpliwości. Polacy nie chcą żyć w państwie mafijnym, Polacy nie chcą żyć w kraju, w którym wszystko zależy od jednego człowieka. Polacy nie chcą żyć w kraju, gdzie nie ma jasnych procedur, gdzie są równi i równiejsi, gdzie są ludzie nietykalni - mówił dziennikarzom poseł Platformy Obywatelskiej - Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk.
Tomczyk podkreślił, że CBA to instytucja, która powinna "patrzeć władzy na ręce". - Dzisiaj jest dokładnie odwrotnie, to władza patrzy na ręce CBA. CBA jako bezwolna instytucja nie wyjaśnia dzisiaj największych afer w państwie - ocenił polityk Platformy.
Autor: mjz//rzw / Źródło: tvn24.pl