Wsiedli na diabelski młyn, bo chcieli mocnych wrażeń - tyle, że nie aż takich. Klienci łódzkiego lunaparku byli ściągani awaryjnie z uszkodzonej karuzeli. Prezes parku zabaw mówi o winie pracownika, a sam zainteresowany opowiada o "horrorze w lunaparku". Po naszej interwencji w wesołym miasteczku rozpocznie się kontrola.
Koło łódzkiego diabelskiego młyna ma kilkanaście metrów średnicy. Kiedy w minioną sobotę doszło do awarii, w gondolach było kilkanaście osób.
- Maszyna stanęła, bo lina napędzająca koło młyna po prostu spadła z prowadnicy - tłumaczy Zdzisław Trzebiński, prezes łódzkiego parku rozrywki.
Obsługa karuzeli za pomocą mięśni zaczęła obracać koło maszyny. Dzięki temu z zabawki mogły wysiadać kolejne osoby. Całe zdarzenie miało trwać kilka minut. Prezes tłumaczy, że zabawka została naprawiona i nie stało się nic złego. Tyle, że to tylko jego wersja.
"Horror i przerażenie"
Nieco inaczej sytuację prezentuje na łamach "Expressu Ilustrowanego" pan Mirosław, który miał feralnego dnia obsługiwać diabelski młyn.
- Podniósł się okropny rwetes, krzyczały dzieci, które z ojcami były na górze, a z dołu ich przerażone matki - opowiada na łamach prasy.
Twierdzi on, że maszyna jest w fatalnym stanie technicznym: do niebezpiecznych sytuacji ma dochodzić "co jakiś czas", ponieważ lina krzywo nawija się w maszynie i co jakiś czas wypada z prowadnicy.
- Urządzenie ma też słaby silnik i hamulec. Gdy jest przeciążone, koło się cofa i lina wypada. Strach pomyśleć, co może się wtedy stać z ludźmi w gondolach - podkreśla pan Mirosław.
Przerzucanie się winą
Prezes lunaparku jest oburzony stanowiskiem rozmówcy "Expressu".
- Ten człowiek lubi wypić, w poniedziałek pojawił się pijany w pracy i go wyrzuciłem. Według naszych ustaleń, do incydentu doszło z jego winy - atakuje Zdzisław Trzebiński.
Pracownik odbija piłeczkę podkreślając, że został przyjęty do pracy jako ślusarz, a nie operator niebezpiecznych zabawek.
Takich przypadków ma być więcej. – Włos mi się jeży na głowie, gdy pomyślę o tych kilku dniach mojej pracy w lunaparku - kwituje były już pracownik.
Będzie kontrola
O zamieszaniu w łódzkim parku rozrywki poinformowaliśmy urząd dozoru technicznego.
- Dziękujemy za informacje, dokładnie przyjrzymy się wszystkim urządzeniom w tym parku rozrywki - zapewnia Natalia Rostkowska, rzecznik urzędu.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że co najmniej cztery urządzenia w łódzkim lunaparku miało negatywną opinię urzędu i ich eksploatacja miała zostać wstrzymana. Inspektorzy sprawdzą, czy właściciel dostosował się do zaleceń.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź