Policja bada okoliczności wypadku osobowego busa, który dachował we wtorek rano na autostradzie A1 obok Łodzi. - Najpewniej tuż przed wypadkiem kierowca busa zjechał na pobocze, potem przez kilka sekund jechał środkiem jezdni, ostatecznie dachował przy prawej krawędzi autostrady - informuje policja.
Służby dostały zgłoszenie o wypadku o 7.15.
- Wszystko to wydarzyło się pomiędzy węzłami Tuszyn i Łódź Południe, na nitce prowadzącej na północ - informuje asp. Grzegorz Stasiak z komendy policji Łódź-Wschód.
Po przyjeździe na miejsce okazało się, że w zniszczonym busie podróżowało sześć osób.
- Jedna zginęła na miejscu, to mężczyzna w wieku około 40 lat. Dwie kolejne ranne osoby zostały natychmiast przetransportowane do szpitali w Łodzi. Jeden z pacjentów poleciał śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego - opowiada asp. Stasiak.
Wśród dwóch hospitalizowanych osób jest kierowca busa. Służby na miejscu udzieliły pomocy dwóm innym uczestnikom wypadku, ale nie potrzebowały one hospitalizacji.
Utrudnienia na autostradzie
Policja skupia się obecnie na tym, aby dokładnie odtworzyć przebieg zdarzenia. Na razie najbardziej prawdopodobna wersja mówi o tym, że kierowca busa z niewyjaśnionych dotąd przyczyn zjechał na pobocze. Potem stracił panowanie nad samochodem.
- Wiemy, że tuż przed dachowaniem bus poruszał się po całej szerokości autostrady - mówi asp. Stasiak.
Na A1 tworzyły się duże korki. Sznur samochodów sięgał pięciu kilometrów. Policja starała się rozładowywać zator, puszczając ruch jedną nitką autostrady.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zalecała wszystkim kierowcom podróżującym A1 w kierunku Gdańska zjechanie z autostrady na węźle Tuszyn na drogę krajową nr 12.
Ruch na A1 wrócił do normy po godz. 13.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24 | ~Grzegorz