- Ten pies był albo bardzo agresywny, albo bardzo głodny - mówi mama 9-letniego Gracjana. Chłopiec został zaatakowany przed swoim domem przez błąkające się zwierzę. - Jakoś odgoniłem tego wilczura. Patrzę, a Gracjan ma samą kość zamiast ręki - opowiada dziadek chłopca.
Gracjan chce zostać policjantem. Jego ojciec pokazuje zdjęcia uśmiechniętego syna w mundurze policyjnym. Nie ma siły, żeby mówić o tym, co stało się w zeszłą sobotę we wsi pod Paradyżem (woj. łódzkie).
Na rozmowę godzi się za to dziadek chłopca. Opowiada, że wnuk bawił się za stodołą.
- Zaatakował wnuka i zębami go odciągnął na kilkadziesiąt metrów. Słyszałem, jak wołał "dziadek, dziadek" - opowiada Tadeusz Ciach.
Schorowany mężczyzna odgonił psa. Próbował przenieść zakrwawionego Gracjana do domu. Brakło mu siły.
- Teść wbiegł do domu. Ma problemy z mówieniem, ale po gestykulacji widziałam, że stało się coś bardzo złego - mówi Justyna, matka Gracjana.
"Rany miał wszędzie"
Kobieta podbiegła do ciężko rannego chłopca.
- Był cały poobdzierany. Wyglądał tak, jakby spadł do studni. Rany miał wszędzie. Syn powiedział mi, że został pogryziony - opowiada.
- Rękę miał tak okaleczoną, że widziałem gołą kość - kręci z niedowierzaniem głową dziadek.
Gracjana udało się przenieść do domu. Po pewnym czasie - Tadeusz Ciach twierdzi, że minęło pół godziny - przyjechała karetka.
"Sprawności nie odzyska nigdy"
Chłopiec został przetransportowany śmigłowcem do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Stąd trafił do specjalistycznej kliniki transplantologicznej w szpitalu im. św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy (woj. dolnośląskie).
- Dziecko przeszło trzygodzinną operację, która polegała na oczyszczeniu rozległych tkanek uszkodzonych oraz martwych. Potem ubytek został okryty płatem skóry pobranym z przedniej ściany płata jamy brzusznej - tłumaczy dr Tobiasz Szajerka z oddziału chirurgicznego szpitala w Trzebnicy.
Lekarz informuje, że dziecko jest obecnie w dobrym stanie. Lewa ręka jest prawidłowo ukrwiona i dobrze reaguje na podawane antybiotyki.
- Chłopiec raczej nigdy nie odzyska pełnej sprawności ręki - uważa dr Szajerka. Zaznacza, że rehabilitacja połączona z zabiegami wtórnymi może sprawić, że po dwóch latach chłopiec odzyska możliwość częściowego korzystania z ręki.
Pies uciekł właścicielom
- Boli już mniej. Ale w szpitalu będę jeszcze dwa tygodnie - mówi Gracjan.
Przy jego łóżku cały czas przebywa matka.
- Ja wiem, że ten pies komuś uciekł. Wiem, że to może był nieszczęśliwy wypadek. Ale jak widzę cierpienie mojego niewinnego dziecka, to nie mogę tego wszystkiego wytrzymać - płacze.
Po chwili się uspokaja. Tłumaczy, że policjanci wyjaśniali jej, że agresywny pies uciekł właścicielom kilka dni wcześniej.
- Albo był agresywny już wcześniej, albo był bardzo głodny. Ale przecież wokół były kury. Czemu ich nie zaatakował? To jakiś koszmar - kręci głową.
Asp. sztab. Barbara Stępień z opoczyńskiej policji informuje tvn24.pl, że pies po ucieczce przeszedł około 20 kilometrów. - Miał ważną książeczkę szczepień - tłumaczy policjantka.
Nie udało nam się skontaktować z właścicielami psa. Sąsiedzi twierdzą, że zwierzę, które pogryzło Gracjana, wcześniej "było spokojne". - W czasie dnia był przywiązany. Puszczany był na noc - mówi jeden z sąsiadów.
Zwierzę jest obecnie w schronisku w Bełchatowie.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź, schronisko dla zwierząt w Bełchatowie