- Czy po to była nam rewolucja? Po to, aby to krzesło pozostało puste? – z oburzeniem pytał przed specjalnym berlińskim pokazem Irańczyk Rafi Pitts, rodak osadzonego w więzieniu reżysera Jafara Panahi. Organizatorzy Berlinale uhonorowali dziś tego nieobecnego na festiwalu członka jury seansem jego filmu "Offside". Sala pękała w szwach – filmowcy i politycy obecność na pokazie potraktowali jako otwartą manifestację solidarności z reżyserem.
W piątek – czyli dokładnie w 32. rocznicę Rewolucji Islamskiej w Iranie – Panahi stał się prawdziwym bohaterem Berlinale. Polityczne gesty dla uwięzionego reżysera było widać na terenie całego festiwalowego centrum.
Przed Berlinale Palast ustawiono ogromny billboard z napisem "Gdzie jest Jafar Panahi?". Wokół niego zebrali się uzbrojeni w petycje aktywiści z międzynarodowej Kampanii dla Iranu. - Zbieramy wśród gości festiwalu podpisy za uwolnieniem reżysera – mówił nam jeden z nich.
Reżyser pod kluczem
Jafar Panahi, jeden najbardziej wpływowych irańskich reżyserów i laureat Srebrnego Niedźwiedzia sprzed 5 lat, miał w tym roku zasiadać gronie międzynarodowego jury festiwalu.
Do Berlina jednak nie dotarł – tuż po zaproszeniu irańskie władze skazały go na 6 lat więzienia za uprawianie "propagandy przeciwko systemowi". Otrzymał również zakaz kręcenia filmów, pisania scenariuszy, podróżowania za granicę i udzielania wywiadów przez 20 lat.
Spacey: Powinniśmy wspierać walkę takich jak on
O losie reżysera mówiły nawet gwiazdy dzisiejszego wieczoru – ekipy filmowe prezentowanych w konkursie filmów. Na konferencji prasowej po pokazie filmu "Margin Call" głos w tej sprawie zabrał amerykański aktor Kevin Spacey: - Myślę, że to wstyd, że nie ma go tutaj na festiwalu. Takich jak on powinniśmy wspierać z całych sił. Zresztą w wielu miejscach na świecie, takich jak Egipt czy Tunezja, ludzie walczą dziś o wolność i swobodę wypowiedzi.
- Filmowcy tworząc, chcą tylko przekazywać swoją opinię o rzeczywistości. Uwięzienie za to reżysera to coś niezwykłego w historii kina. Iran powinien się tego wstydzić – mówił do zgromadzonych przed dzisiejszym specjalnym pokazem Raffi Pitts.
"Mam nadzieję, że w waszych filmach znajdę to, czego mnie pozbawiono"
Szef festiwalu, Dieter Kosslick przed pokazem zdradził także szczegóły wczorajszej ceremonii, podczas której przewodnicząca jury odczytała otwarty list od irańskiego reżysera: - W momencie, kiedy Isabela Rossellini odczytywała list udało nam się połączyć z Jafarem w więzieniu. On wszystko wczoraj słyszał, wiedział, że z nim jesteśmy i walczymy o jego wolność.
"Świat twórcy filmu jest naznaczony ciągłą grą między rzeczywistością i marzeniami" – można przeczytać w przekazanym dziś do publicznej wiadomości liście Panahiego. "Rzeczywistość jest taka, że pozbawili mnie prawa pisania i myślenia przez kolejnych 20 lat, ale nie mogą powstrzymać mnie przed marzeniami, że w ciągu tych lat śledzenie i zastraszanie zostanie zastąpione wolnością i swobodą myśli.
(…) Teraz i przez następne 20 lat jestem zmuszony milczeć. Jestem zmuszony nie widzieć, nie myśleć i nie robić filmów. Muszę zmierzyć się z rzeczywistością niewoli, ale oczekuję manifestacji moich marzeń w waszych filmach, mając nadzieję, że znajdę tam to, czego ja zostałem pozbawiony.” – napisał do berlińskich gości Panahi.
Kapitalizm z ludzką twarzą
Sprawa Panahiego przyćmiła nieco codzienny rytm festiwalu i konkursowe prezentacje filmów. Między innymi seans filmu „Margin Call”, rewelację festiwalu w Sundacne w reżyserii JC Chandora. Twórcy do tej niskobudżetowej produkcji udało się ściągnąć prawdziwie gwiazdorską obsadę.
W filmie o genezie światowego kryzysu finansowego zagrał między innymi Kevin Spacey oraz Jeremy Irons, Paul Bettany i Demi Moore. Prawie cała ekipa filmu pojawiła się dziś w Berlinie.
"Ten obraz to próba sportretowania kapitalizmu z ludzką twarzą" – komentowali obraz niemieccy dziennikarze. Tej opinii przytaknęła ekipa filmu: - Był taki czas, że z gazet i telewizji dowiadywaliśmy się, że bankierzy to największe potwory na świecie. A to przecież zwyczajni ludzie, którzy mają swoje rodziny, prace, uczucia. Chciałem pokazać tą ich ludzką stronę – mówił Kevin Spacey, wcielający się w rolą bankiera, który w filmie wydaje wyrok na globalny rynek finansów.
- Nie sądzę, że grube ryby finansjery są ludźmi do szpiku niemoralnymi. Oni po prostu musieli robić, to co było najlepsze dla ich firm – odniósł się do swojej roli i krachu z 2008 roku Jeremy Irons.
Polski akcent w konkursie
Dziś zaprezentowano także "El Premio", film opowiadający o wojskowym reżimie w Argentynie lat 70-tych oczami siedmioletniej bohaterki Cecili. Obraz to polski akcent w berlińskim konkursie – za zdjęcia odpowiadał Polak Wojciech Staroń, film ma polskiego współproducenta, a do jego finansowania dołożył się Polski Instytut Sztuki Filmowej.
- To chyba pierwsza na świecie polsko-meksykańska koprodukcja – mówił dziś główny producent filmu Izrael Moreno – Wydaje mi się, że nigdy wcześniej się nie wydarzyło to, żeby jeden film współfinansowały dwa tak odległe kraje – żartował na konferencji.
- To niezwykłe, że zdobyliśmy zaufanie tak wielu państw – cieszyła reżyserka Paula Markovitch. – To znaczy, że wszyscy nasi producenci uznali tą historię za uniwersalną.
Obok solidarności z Panahim ta międzynarodowa współpraca to kolejny dowód na to, że sztuka filmowa w Berlinie działa zupełnie ponad podziałami.
Źródło: tvn24.pl