Krakowski sąd zdecydował o areszcie dla Aleksandra G., byłego polityka i przedsiębiorcy podejrzanego o podżeganie do zabójstwa dziennikarza śledczego z Poznania Jarosława Ziętary. Biznesmen trzy miesiące spędzi za kratkami. Jego obrońca zapowiada złożenie zażalenia.
Wniosek o areszt G. złożyła w środę krakowska prokuratura. Śledczy uważają, że aresztowaniem podejrzanego przemawiają matactwa i zagrożenie surową karą.
Sąd rozpatrzył wniosek w trybie 24-godzinnym. W czwartek zastosował trzymiesięczny areszt, do 4 lutego 2015 roku, dla byłego senatora Aleksandra G., podejrzanego o podżeganie do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary.
Prokuratura jest zadowolona z decyzji sądu. - Z mojego punktu widzenia, jako prowadzącego sprawę, najistotniejsze jest to, że sąd powiedział, że zgromadzony materiał dowodowy wysoce uprawdopodabnia fakt, że Aleksander G. dopuścił się zarzucanego mu czynu - mówi prokurator Piotr Kosmaty.
Będzie zażalenie
Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca Aleksandra G. zapowiedział już zażalenie.- Sąd uniemożliwił mnie i mojemu klientowi jakąkolwiek skuteczną obronę- mówi adwokat Marek Małecki. - Przede wszystkim nie wyraził zgody na to, abyśmy zapoznali się z wnioskiem prokuratury i załącznikami do tego wniosku – dodał mecenas.
Jak poinformował Małecki, jego klient nie przyznaje się do zarzutów, będzie się bronił i poddał się badaniu wariografem. - To by wskazywało na to, że ma bardzo poważne podstawy do tego, aby wykazywać swoją niewinność – podsumowuje adwokat.
Miał podżegać do zabójstwa
Zdaniem prokuratury, Aleksander G. podżegał do zabójstwa dziennikarza w czerwcu 1992 roku - Zgromadzony przez nas materiał dowodowy wskazuje, że wtedy właśnie G. nakłaniał konkretne osoby do tego, aby dokonały porwania oraz zabójstwa Jarosława Ziętary – mówił w środę Piotr Kosmaty z krakowskiej prokuratury.
Były senator Aleksander G. został zatrzymany we wtorek w Poznaniu, w miejscu zamieszkania. Podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzutu i odmówił składania wyjaśnień. W środę przewieziono go do Krakowa. Za podżeganie do zabójstwa grozi mu od ośmiu lat więzienia do dożywocia.
Ziętara za dużo wiedział?
Według śledczych, powodem dla którego Aleksander G. mógł zlecić zabicie poznańskiego dziennikarza, mogło być prowadzenie dziennikarskiego śledztwa. - Od początku również media informowały opinię publiczną, że mogło to mieć związek z zainteresowaniami w ramach tzw. dziennikarstwa śledczego Jarosława Ziętary, czyli interesowania się przez niego różnego rodzaju działalnością gospodarczą, możemy to nazwać również tzw. szarą strefą - mówi Piotr Kosmaty. - Oczywiście była to i jest nadal jedna z wiodących hipotez tego śledztwa - podkreśla.
Nadal nie znaleziono ciała Ziętary
Jarosław Ziętara zaginął 22 lata temu. Do tej pory nie udało się znaleźć jego ciała. Piotr Kosmaty podkreśla, że równolegle ze sprawą Aleksandra G. prowadzone jest śledztwo dotyczące poszukiwania zwłok dziennikarza.
Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" (wcześniej "Wprost" i "Gazety Wyborczej"). Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 roku w drodze do pracy.
W 1998 r. poznańska prokuratura uznała, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany. Rok później śledztwo umorzono, bo nie udało się odnaleźć ciała. W kwietniu 2011 roku redaktorzy naczelni największych polskich gazet zaapelowali do władz i prokuratury o ujawnienie wszystkich okoliczności zaginięcia Ziętary i śledztwa w tej sprawie. Wcześniej apelowali o to członkowie Społecznego Komitetu "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary". Spowodowało to analizę śledztwa w Prokuraturze Generalnej.
Od trzech lat sprawą zajmuje się Kraków
W połowie czerwca 2011 roku śledztwo podjęto na nowo w poznańskiej prokuraturze i przedłużono; decyzją prokuratora generalnego przekazano je do Krakowa. W toku śledztwa krakowska prokuratura zmieniła kwalifikację prawną śledztwa z uprowadzenia na zabójstwo. Przemawiały za tym - zdaniem prokuratury - analiza materiału dowodowego, przyjęte na tej podstawie wersje śledcze oraz fakt, że nie ustalono miejsca pobytu zaginionego.
W śledztwie prokuratura przesłuchała m.in. członków rodziny oraz członków Komitetu Społecznego "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary", którzy prowadzili dziennikarskie śledztwo w sprawie zaginięcia kolegi. Zbadała odciski palców, które dotąd nie były badane; zainicjowała też badania biologiczne zabezpieczonych śladów metodami, które nie były znane w 1992 roku.
Poddała analizie obszerną dokumentację osób, które występują w aktach śledztwa. Współpracowała także z IPN w celu ustalenia sposobu działania "sprawców, którzy dokonywali uprowadzeń i zabójstw".
Zwerbowany przez służby?
W październiku 2011 r. krakowska prokuratura otrzymała dokumenty z Agencji Wywiadu, z których wynika, że dziennikarza chciał zatrudnić ówczesny UOP. Były to nowe dowody w sprawie, ponieważ w toku poprzedniego śledztwa w 1994 r. MSW informowało, że Ziętara "nie pozostawał w zainteresowaniu UOP i nie figuruje w ewidencji, jak i materiałach archiwalnych UOP".
Śledczy zbierali także informacje na temat niezidentyfikowanych zwłok znalezionych od września 1992 do grudnia 1993 na terenie województw: wielkopolskiego, warszawskiego, łódzkiego, zachodniopomorskiego, lubuskiego i gdańskiego. Sprawdzono ok. 20 przypadków; w jednym przeprowadzono badania DNA, ale badane zwłoki nie były zwłokami Ziętary.
Rosyjski współpracownik biznesmena?
We wrześniu tego roku prokuratura ustaliła rysopis mężczyzny, który może mieć związek z zabójstwem Ziętary. Według prokuratury może to być osoba posługująca się językiem rosyjskim. Jak informowano wtedy, na początku lat 90. XX w. mężczyzna ten był wielokrotnie widywany w Poznaniu w towarzystwie polskiego biznesmena. Prokuratura ustaliła, że pochodził zza wschodniej granicy Polski. W środę Kosmaty potwierdził, że osoba widniejąca na tym portrecie była widziana w towarzystwie Aleksandra G.
Król cinkciarzy i polityk
Aleksander G. w 1989 r. zrobił fortunę na uruchomieniu sieci kantorów wymiany walut. Po ucieczce z kraju szefów Art-B, Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, został prezesem tej spółki. Później był także krótko szefem upadającej wtedy fabryki ciągników Ursus. Od 1993 do 1997 roku był senatorem. Publicznie przyznawał, że w latach 70. pracował w SB.
Przestępca finansowy
W 2009 roku b. senator opuścił przedterminowo więzienie, gdzie odbywał karę dziewięciu lat więzienia za założenie grupy przestępczej, której celem było wyłudzanie podatku VAT. Suma wyłudzeń sięgnęła 9,5 mln zł. W 2012 r. G. trafił do poznańskiego aresztu na 350 dni, z powodu niezapłaconej grzywny w wysokości 170 tys. zł wynikającej z wyroku z 2009 roku, wydanego przez Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów.
Autor: KMK / Źródło: TVN 24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Kraków