300 mln dolarów - tyle kosztuje futurystyczny jacht o nazwie "A", należący do rosyjskiego oligarchy Andrieja Mielniczenki. To nic innego jak pływający luksus. Za wyposażenie jachtu odpowiada legendarny francuski projektant Phillipe Starck. Na pokładzie znajdują się m.im. trzy baseny, a jeden z nich ma szklane dno, które jest jednocześnie sufitem znajdującej się pod nim dyskoteki. Nie zabrakło też miejsca na lądowisko dla helikopterów, barów, jacuzzi oraz salonu o powierzchni 800 metrów kwadratowych. Co ciekawe, drzwi sypialni, która wyłożona jest płytkami ze skóry płaszczki, otwierają się na odciski palców. - To są rzeczy z innej bajki - przyznaje kpt. Janusz Zbierajewski. Jak dodaje ten jacht potrzebny jest do robienia wrażenia oraz celów biznesowych. - To jest jak z superluksusowymi mieszkaniami. One nie są do mieszkania. One stoją puste, a dwa razy w roku właściciel zaprasza swoich kolegów biznesmenów i musi im pokazać swoją nową zabawkę. W przeciwnym razie oni stwierdzą, że z takim biedakiem nie będą robili interesów - podkreśla gość TVN24 BiS.