Strażacy wydobyli z rzeki Kaczawy samochód osobowy. W środku było ciało mężczyzny. Z ustaleń służb wynika, że do wypadku doszło niemal dwie doby przed odnalezieniem auta. Kierowca prawdopodobnie nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze.
Pojazd w rzece, w środowy wieczór, zauważył jeden z okolicznych mieszkańców. O sprawie powiadomił policję. - Otrzymaliśmy informację o zdarzeniu drogowym w wyniku którego auto wpadło do rzeki Kaczawa. Strażacy wyciągnęli z wody samochód, w którym znaleziono ciało 37-letniego mężczyzny - mówi asp. sztab. Łukasz Dutkowiak z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Wpadł do rzeki, bo jechał za szybko?
Na miejscu oprócz policji i straży pożarnej był też prokurator i biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych. Wszystko po to, by ustalić prawdopodobny przebieg zdarzenia.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że wieczorem 23 stycznia kierujący skodą na łuku drogi nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. Stracił panowanie nad pojazdem, uderzył w barierę energochłonną. Auto zostało podbite, leciało ok. 40 metrów i wpadło do rzeki - relacjonuje mł. asp. Iwona Król-Szymajda, rzecznik legnickiej policji.
Zmarły mężczyzna był mieszkańcem powiatu jaworskiego. Tamtejsza policja potwierdza, że to osoba która od kilkudziesięciu godzin była poszukiwana przez mundurowych i rodzinę. 37-latek w poniedziałek wieczorem jechał do pracy. Na miejsce jednak nie dotarł.
Samochód wyłowiono z rzeki na trasie pomiędzy Prochowicami a Lisowicami:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Walczak