- Takie jest nasze, polskie prawo. Mogą zabijać i nie ponoszą za to żadnych konsekwencji - mówi Alina Cichocka, matka zamordowanej 15-letniej Wiktorii z Krapkowic. Matka w środę pojawiła się w miejscu, w którym jej córka zginęła w marcu. Choć prokuratura jest pewna tego, że to 17-latek z Gogolina pozbawił Wiktorię życia, nie postawiła mu zarzutu zabójstwa. Grozi mu jedynie osiem lat więzienia. Materiał "Faktów" TVN.
Matka 15-letniej Wiktorii pojawiła się w środę na miejscu zbrodni, by zobaczyć w czasie wizji lokalnej domniemanego zabójcę córki. Tam doprowadziła go policja.
Odpowie jako dorosły, ale nie za zabójstwo
Choć wydaje się, że prokuratura dobrze udokumentowała sprawę, a śledczy zdają sobie m.in. sprawę z tego, że ciało Wiktorii po dokonanym morderstwie zostało ukryte, Prokuratura Okręgowa w Opolu uznała, że 17-latek wcale nie musiał chcieć zabić 15-latki.
Lidia Sieradzka z opolskiej prokuratury stwierdziła, że "zebrany do tej pory materiał dowodowy nie pozwolił na jednoznaczne przesądzenie, iż sprawca działał z zamiarem zabójstwa". Dlatego śledczy postawili mu w środę dwa inne zarzuty: dokonania rozboju oraz ciężkiego uszkodzenia ciała, w wyniku którego doszło do zgonu nieletniej.
Obecnie 17-letni chłopak (w chwili zabójstwa niepełnoletni), odpowie za zbrodnię jako osoba dorosła, ale - jeśli zostanie skazany - za kilka lat będzie mógł znowu pojawić się na wolności.
- Takie jest nasze, polskie prawo. Mogą zabijać i nie ponoszą za to żadnych konsekwencji. Wyjdzie po ośmiu latach i zrobi to samo. Za następną pierdołę. Bo to jest pierdoła. Żeby dziecko straciło życie za głupi telefon? - pyta Alina Cichocka.
Mieszkańcy Krapkowic nie chcą tej sprawy tak zostawić i zapowiadają, że będą apelowali i naciskali na to, by zabójcę spotkała "odpowiednia" kara.
Prokuratura nie wyklucza, że może zmienić zarzuty, ale tylko w momencie, w którym pojawią się inne dowody w sprawie.
Autor: adso\mtom / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN